Marzec 2019

2.03 Śmierć komiwojażera, reż. Radek Stępień
Teatr Wybrzeże w Gdańsku

2.03 Przełamując fale, reż. Agnieszka Lipiec-Wróblewska
Teatr Śląski w Katowicach

7.03 EXIT, chor. Paulina Święcańska i Marek Klajda
Centrum Sztuki Tańca w Warszawie

8.03 Śluby panieńskie, reż. Andrzej Błażewicz
Teatr Polski w Poznaniu

8.03 Zmowa milczenia, reż. Marcin Liber
Teatr Ludowy w Krakowie

8.03 Ja ciebie kocham! Ach, te słowa tak dziwnie w moim sercu brzmią…, reż. Barbara Dziekan
Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

8.03 Wieczór kawalerski, reż. Giovanny Castellanos
Teatr Miejski w Gliwicach

9.03 Miasto białych kart, reż. Ewa Rucińska
STUDIO teatrgaleria w Warszawie

9.03 Sol Invictus, reż. Paweł Szarek
Teatr Barakah w Krakowie

9.03 Lepsze lasy, reż. Tomasz Kaczorowski
Teatr Współczesny w Szczecinie

15.03 Błoto, reż. Martyna Łyko
Teatr Dramatyczny w Białymstoku

15.03 Inni ludzie, reż. Grzegorz Jarzyna
TR Warszawa

16.03 Córki powietrza. Sen Balladyny, reż. Ignacio García
Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu

16.03 I że cię nie opuszczę, reż. Aldona Figura
Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy

16.03 [prawie równo], reż. Una Thorleifsdottir
Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach

16.03 Wyzwolenia, reż. Piotr Cieplak
Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy

17.03 Feragosto, reż. Adam Orzechowski
Teatr Powszechny w Łodzi

22.03 Medea, reż. Tomasz Szczepanek
Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego

23.03 Gąska, reż. Paweł Szkotak
Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie

23.03 Czarownice z Salem, reż. Jan Buchwald
Teatr im. Aleksandra Sewruka w Elblągu

23.03 Czuwanie, reż. Justyna Celeda
Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

23.03 Bankiet, reż. Tadeusz Bradecki
Teatr Miejski w Gdyni

23.03 Mein Kampf, reż. Jakub Skrzywanek
Teatr Powszechny w Warszawie

27.03 Utracona cześć Barbary Radziwiłłówny, reż. Agata Puszcz
Teatr Nowy w Łodzi

28.03 Oratorium o mleki, reż. Sławomir Narloch
Teatr Collegium Nobilium w Warszawie

29.03 Świętoszek, reż. Rudolf Zioło
Teatr Zagłębia w Sosnowcu

29.03 Wracaj, reż. Anna Augustynowicz
Teatr Powszechny w Łodzi

30.03 Makbet, reż. Katarzyna Deszcz
Teatr Powszechny w Radomiu

30.03 Wróg się rodzi, reż. Aneta Groszyńska
Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu

30.03 Mistrz i Małgorzata, reż. Cezary Iber
Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie

30.03 Wesele, reż. Igor Gorzkowski
Teatr Polski w Bielsku – Białej

30.03 Ironbound. Za torami, za mostem, reż. Grzegorz Chrapkiewicz
Teatr Narodowy w Warszawie

 

fot. Teatr Powszechny w Warszawie

 

Widoki z okna. Tom I

Volker Schmidt to wybitny austriacki pisarz, reżyser i aktor, performer i bloger. Dwutomowa antologia jego dramatów wydana przez Agencję Dramatu i Teatru to wyjątkowo wnikliwie i uważne studium współczesności, w której głównym bohaterem jest człowiek zagubiony, często niespełniony, doznający przemocy. Dramaty przełożone na polski w taki sposób, że język dramatów pozostaje fantastyczny, sugestywny (dziecka, nastolatki, filozoficznym, wulgarnym).

Co tu dużo mówić, zapraszam do moich notatek z pierwszego tomu antologii Widoki z okna i zachęcam do przeczytania całości!

WŚRÓD RYB

To sztuka z 2003 roku, otwierająca antologię. To historia o czwórce młodych ludzi, przyjaciół, Europejczyków. Opowieść bardzo uniwerslana, wydaje się, jakby mówiła o całym pokoleniu ludzi zmagających się z wejściem w dorosłość. Alex, Vik, Matz i Nina mogliby być naszymi sąsiadami, znajomymi ze studiów. Dorośli, ale nie dojrzali. Wypełnieni mżonkowatą wizją na temat samych siebie i swojej przyszłości. Zagubieni i samotni.

Alex i Vik (jeszcze do niedawna para) muszą wyprowadzić się z wynajmowanego dotychczas mieszkania. Alex starcił pracę, Vik obwinia go za ich niepowodzenia, wyzywa od nieudolnych durni, mocują się górą kartonów, które trzeba przenieść gdzie indziej. W przeprowadzce mają pomóc im Matz i Nina. Nie udaje im się jednak przenieść zbyt wielu pudeł. Okazuje się, że symboliczny koniec i nowy początek, jakim jest przeprowadzka, wyzwala w bohaterach chęć rachunku sumienia, spowiedzi i pokuty. Od teraz nie będzie już kłamstwa. Będzie tylko prawda. Prawda da im wolność! Tak myślą, tego pragną. Niczego nie chować, nie udawać. Na jaw wychodzą zdrada, praca w sekstelefonie, myśli samobójcze i finansowe fiasko. Okazuje się, że ich pragnienia są bardziej zwyczajne i konserwatywne, niż można by przypuszczać obserwując ich z boku. Sesję prawdy zatrzymuje śmierć. Śmierć jest prawdą ostateczną, przypieczętowuje ich wewnętrzną zmianę. Tylko czy niezbędną… czy jedyną możliwą… czy nie można było inaczej? Bez śmierci?

53453747_1663662403737354_1662404574096392192_n

HIMALAJE

Himalaje to opowieść o zagubionych emocjach, powierzchownym relacjach i dużych pieniądzach, które zamiast czynić życie bohaterów łatwiejszym, powodują je powierzchownym i pustym. To opowieść o ucieczce. Od siebie nawzajem, od uczuć, od szczerości. Ucieczka w pracę, wszędzie byle poza dom, poza bliskich, w imaginację.

Zarówno postaci, jak i ich świat są przerysowane, zmaksymalizowane. A podział na czarne i białe charaktery zamazuje się wraz z tokiem wydarzeń.

Rzecz dzieje się w domu obrzydliwie bogatego małżeństwa: Sabiny i Gabora oraz ich córki Sary. Gabor jest project menegerm, pracoholikiem, nie lubi przebywać w domu. Gardzi ludźmi, jest wyniosły, cyniczny i arogancki. Niewiele ma dla niego znaczenie bo i tak może kupić wszytsko, nawet ludzi.

Sabina jest oderwana, nie do końca wie co dzieje się wokół niej, wykazuje tendencję ucieczkową. Od męża, od córki, od problemów. Na masaż, do spa.

Sara, dojrzała ponad wiek dziewczynka słuchająca Shuberta. Zarozumiała i ponadprzeciętnie inteligentna. Ucieka w świat marzeń. Na ścianach pustego mieszkania rysuje wieżowce, wyobrażając sobie i komunikując się z ludźmi, którzy w nich mieszkają. Sara to kasandryczna postać, która żyje z oddechem śmierci na ramieniu, balansując pomiędzy dwoma światami (ma tętniaka, który w każdej chwili może pęknąć) — życiem i śmiercią, a także świadomością podobieństwa do rodziców i chęci izolacji o dnich, ich pieniędzy i sposobu życia.

W życiu tej trójki pojawia się Karolina — nowa opiekunka Sary. Prosta, młoda dziewczyna, która wydaje się być z zupełnie innego niż oni świata. Ona, jak i jej chłopak Michał (antyglobalista, ekolog, porywczy idealista) pojawiają się w dramacie na zasadzie kontry do Sary i jej rodziców by wyeksponować ich cechy. Wydaje się też, że Karolina i Michał są bezpośrdenim, życzliwym odświeżeniem, przykładem pozytywnych, romantycznych bohaterów, którzy odporni będą na… pieniądze. Okazuje się, że ich też można kupić. Gabor przekupuje i uzależnia od siebie obojga. Pięknymi, markowymi strojami, biżuterią, smaochodem, posadą.

Wszystko zaczyna się trząść i huśtać, zmieniać położenie i znaczenie wraz z pojawiającą się śmiercią dziewczynki…

Tytułowe Himalaje to metafora marzeń Sary i Karoliny o innym, nowym, łatwiejszyn życiu pod czystym niebem, w cieniu tytułowych gór. Gdzie życie jest prostsze.

JAKUB VON KOSS NAPISAŁ TĘ SZTUKĘ

Jukub von Koss napisał tę sztukę to autotematyczna księga absurdu, abstrakcyjna i zmaksymalizowana. Skrojona po to by unaocznić mechanizmy działania teatru, aktorstwa, kulis.  To bardzo krytyczny tekst. Już sam fragment ze wstępu do sztuki i jego składnia wiele mówią na temat groteskowej atmosfery dramatu, ale też o sarkastycznym nastawieniu do samego tematu: Miejsce: w mieszkaniu Jakuba von Kossa w jakimś liczącym się mieście teatralnym w pewnym liczącym się teatrzetego liczącego się miasta teatralnego w niewielkim zakładzie psychiatrycznymw tym liczącym się mieście teatralnym.

A także o tym, na co mamy wpływ i co jest wynikiem naszych działań, a co jest po prostu źle ustawonymi parametrami losu.

Wszystko zaczyna się od wtargnięcia do domu Jakuba von Kossa — dramatopisarskiej gwiazdy młodego pokolenia, Eweliny Plattner — aktorki z nieliczącego się teatru z jakiegoś nieliczącego się miasta teatralnego. Ewelina z bronią w ręku i przepasana materiałem wybuchowym oznajmia Jakubowi, że od teraz będzie jego nową dziewczyną, a on ma dopisać w swojej najnowszej sztuce główną rolę dla niej. Oczywiście pod groźbą wysadzenia ich w powietrze.

Ewelina to nie desperatka, to postać bardziej niż to złożona. Akcję tę planowała od dawna, przemyślała ją dokładnie, rozłożyła na psychologiczne czynniki pierwsze, przeprowadziła skrupulatną analizę. Z tego względu jest niebezpieczna nie tylko przez naboje. Ma większą, niż wzbudzony strach, władzę. Sztuka i rola kobiety o długch rzęsach, którą napisał dla Eweliny i z pomocą Eweliny, Koss, okazuje się ogromnych sukcesem — tak Plattner, Franka (reżysera), jak i Jakuba.

Sęk w tym, że Koss zaczyna coraz bardziej wierzyć w historię o nowej dziewczynie, zakochuje się w Ewelinie. Nie on jeden zresztą deklaruje zainteresowanie aktorką. Pociąga ona i inspiruje także Franka.

Ewelina osiąga swój cel — jest gwiazdą w liczącym się teatrze w liczącym się mieście teatralnym. Jakub natomiast ląduje w szpitalu psychiatrycznym po tym, jak na bankiecie po premierze nie może pogodzić się z odrzuceniem przez Ewelinę i rzuca się na nią z pięściami. Nikt nie chce uwierzyć w jego historię o groźbach, manipulacji, pasie szahida.

Zresztą… wszystkim taki bieg zdarzeń, pt. dramaturg w psychiatryku, jest na rękę. Teatrowi, który sprzedaje więcej biletów niż kiedykolwiek dotąd, żonie Jakuba, która dzięki tantiemom za jego sztuki nie musi pracować, Ewleinie, Frankowi. Nikomu nie zależy nad prędkim wyjściem Kossa z psychiatryka.

To chyba mój ulubiony dramat z pierwszego tomu antologii Volkera Schmidta. Wypełniona po brzegi czarnym humorem i gorzkim stwierdzeniem na temat wielu instytucji i ludzi kultury (nie generalizując oczywiście!) Cóż to za wnikliwy autor, potrafiący patrzeć z dystansu nie tylko na siebie!

53429909_397692881017675_5206660295979696128_n

WIDOK Z OKNA

SZTUKA DLA MŁODZIEŻY

Sztuka na trzy osoby, wielkie nieszczęście i niesprawiedliwość. Mogłoby się wydawać, że to rzecz o przemocy domowej, o piekle które zgotował dzieciom ojciec alkoholik, współuzależniona, zapewne cierpiąca na depresję matka; rzecz o miłości siostrzano – braterskiej; przyjaźni między pokoleniowej. Ale dla mnie, to przede wszytskim sztuka o odpowiedzialności społecznej, o naszej odpowiedzialności! O mojej odpowiedzialności. Odpowiedzialności świadka, który nie może milczeć, racjonalizować tego co słyszy i widzi, udawać że nie słyszy i nie widzi, słysząc i widząc. O tym, że widząc przemoc musisz, muszę, musimy reagować!

Nastoletnia Zuza ucieka ze swoim niepełnosprawnym umysłowo bratem — Gnojem, z domu. Włamują się przez okno do domu swojej sąsiadki, Pani Kapusty.

Pani Kapusta zdziwiona, przestraszona chce odprowadzić dzieci do ich domu, dzwonić na policję. Czemu tego nie robi? Dlaczego ostatecznie decyduje się dac dzieciom azyl? Bo w obecności tej zalęknionej dwójki nie może już udawać, że wrzaski dobiegające z domu sąsiadów, to regularna kłótnia rodzinna jakich wiele. Nie może usprawiedliwić katowania dzieci i ich matki przez pijanego ojca, tym że pewnie miał swój powód. Nie może dłużej racjonalizować psychicznego znęcania się nad niepełnosparwnym chłopcem tym, że pewnie życie z jego ułomnością nie jest dla rodziny łatwe.

KAPUSTA: Moje dziecko, czasem dochodziły do mnie odgłosy, które nie brzmiały zbyt przyjemnie.

(…)

ZUZA: (…) Słyszy pani nieprzyjemne odgłosy i nie zastanawia  się pani, co to jest? A jakie to były odgłosy? Zgrzyt, jak się skrobie widelcem po talerzu? Albo paznokciami po tablicy?

KAPUSTA: Nie…

ZUZA: A może ma pani na myśli wrzaski mojego brata? Płacz? Lanie? Może chodzi o moją matkę, która jak zwykle dostaje w twarz i nie może powstrzymać się od krzyku? (…) Może to ja byłam zbyt głośna, kiedy próbowałam pomóc bratu? Kiedy wył z bólu, bo ojciec robił z niego popielniczkę i gasił mu papierosy na plecach? Czy to były te nieprzyjemne odgłosy?

(…)

ZUZA: (…) dlaczego przyszliśmy tutaj? Powiem pani. Bo nikt nie przyszedł do nas. Bo żaden z naszych cholernych sąsiadów nam nie pomógł. Bo kiedy ojciec się nad nami znęcał wszyscy udawali, że niczego nie słyszą. Pani też.

TRYLOGIA TEKSTYLNA

Skłądają się na nią trzy dramaty: Trzeba być wdzięczną z 2007 roku, powstały siedem lat później Macie szczęście i Jesteśmy szczęśiwe (2017). W każdym z nich są tylko trzy postaci, trzy kobiety: Liesl, Hanni i Kathy. Same dramaty nie są zaś tymi klasycznymi, z dialogami, z przedstawieniem świata bohaterek, są raczej zbiorem stanów wewnętrznych kobiet. Specyficzny jest też język. Brak tu znaków interpunkcyjnych, szyk zdań zostaje przestawiony. Wypowiedzi kobiet to swoisty słowotok, a wielokrotne powtórzenia niektórych wyrazów przypominają szalejące echo. Tekst wygląda jak wiersz, choć brak w nim rymów.

W pierwszej części trylogii poznajemy trzy kobiety pracujące w ogromnej szwalni, gdzieś w Austrii, która to przedstawiona jest jako analogia do Bangladeszu, czy Tajwanu, gdzie swoje szwalnie mają duże zachodnie korporacje odzieżowe. Pracujące tu kobiety nie odróżniają poniedziałku od niedzieli, są wyzyskiwane do ciężkiej pracy za irracjonalnie niskie wynagrodzenie. Jedna z trzech bohaterek — Liesl jest spełniona i szczęśliwa, pracuje ciężko i jest z tego dumna. Kiedyś była prostytutką, tu ma spokój, wśród zakładowych maszyn czuje się bezpiecznie. Kathi, to ktoś na kształt rzeczniczki prasowej firmy, menedżerki do spraw public relations. Z kolei Hanni, to buntowniczka, rebeliantka, twórczyni związków zawodowych, nie zgadza się z wyzyskiem, niehumanitarnym traktowaniu pracowników. Spotkanie tej trójki skutkuje ucieczką do lepszego świata, do znanych gdzieś, z opowieści krajów uprzemysłowionych.

Trylogia tekstylna o ważny, niezwykle aktualny tekst. Autor krytykuje w nim patrirchalny porządek świata i skłania ku dyskusji na temat praw kobiet, mówi o przemocy systemu kapitalistycznego. Zadaje bardzo ważne pytania dotyczące poczucia bezpieczeństwa we współczesnym świecie i zastanawia się dokąd nas, jako spoełczeństwo zaprowadzi podejście, w którym tylko pieniądze są w stanie nam je zapewnić.

Dziękuję Agencji Dramatu i Teatru ADiT za udostępnienie książki do recenzji.

fot. materiał własny

 

Rzeczy, których nie wyrzuciliśmy

Rzeczy, których nie wyrzuciliśmy w reżyserii Magdy Szpecht to spektakl – instalacja inspirowany dwoma książkami Marcina Wichy — Jak przestałem kochać design i Rzeczy, których nie wyrzuciłem, za którą w 2018 roku autor otrzymał Nagrodę Nike. Obie książki, to bardzo osobiste, intymne wspomnienia Wichy o rodzicach. Pełne czułości i humoru, ale też nostalgicznych i bardzo emocjonalnych historii. Historii o rodzicach opowiedzianych za pośrednictwem pozostawionych przez nich przedmiotów, książek.

Czytając książki Wichy czułam się zaproszona do odbycia razem z autorem bardzo intymnej podróży do jego przeszłości. Oglądając gnieźnieński spektakl… czułam tylko, że intymność, którą tak bardzo chciano osiągnąć, miała wymiar jedynie efemeryczny.

Co mówią o nas przedmioty i jak nas zapamiętują.

Nad tym, na podstawie książek Wichy i wspomnień trójki mieszkańców Gniezna — uczestników tamtejszego Uniwersytetu Trzeciego Wieku (Lucyny Kaszyńskiej, Stefanii Wojciak, Marka Szymaniaka) zastanawiali się twórcy spektaklu. Michał Korchowiec stworzył scenografię – instalację w formie małego muzeum rzeczy bezpańskich, zapomianych: przedmiotów ze śmietniska, teatralnej rekwizytorni, pamiątkach po zmarłych właścicielach. Przedmioty takie jak świeczniki, miotły, mop, stary telewizor, porcelanowa figura konia, czajnik elektryczny, czy plastikowe kubeczki znajdują się w muzelanych gablotach. W ten sposób, rzeczy na pozór nikomu nie potrzebne zyskują rangę ważnych, jedynych, niepowtarzalnych nośników historii. Aktorzy traktują eksponaty z ostrożnością i czułością. Hiperbolizując ich znaczenie, głaszczą je, całują, tulą w ramionach, animują sytuacje, w których przekonują nas i samych siebie, że przedmioty te są absolutnie niezbędne do życia. Śpiewają do nich francuską piosenkę Jane Birkin i Serge’a Gainsbourga Je T’aime,…Moi Non Plus, konstruują z nich przedziwne, skomplikowane urządzenia, które mają ułatwić im codzienne funkcjonowanie. Nie robią tego jednak podążając za najprostyszym i najbardziej użytecznym rozwiązaniem, a raczej w myśl amerykańskiego rysownika i wynalzacy Rube’a Goldberga, który twierdził, że ludzie mają skłonność do niepotrzebnego komplikowania sobie życia. Zamiast prostych i szybkich do realizacji, wybierają rozwiązania trudniejsze i bardziej pogmatwane. Aby unaocznić bezsens podobnego działania, tworzył on skomplikowane maszyny działające na zasadzie domina. Powstające podczas spektaklu urządzenia, czy ogromne portrety w bardzo prosty, dosłowny sposób ilustrują teorię Goldberga. Bywają dowcipne, czasami wręcz groteskowe i, co ważne, przekładają ją na poziom relacji międzyludzkich, komunikacji.

To nie jedyna forma, przez którą przedmioty komunikują się z widownią. Głos dosłownie wydobywa się z jednego z nich. Radio (bo o nim mowa) jest tu pełnoprawnym narratorem, opowiada i komentuje. I szkoda, że nie jedynym…

Paradoksalnie, momenty, w których głos dobiega z taśmy, często na tle przepięknej, hipnotyzującej muzyki stworzonej przez Krzysztofa Kaliskiego i na tle onirycznych wizualizacji Wojtka Doroszuka, są najbardziej intymnymi i sugestywnymi. Mimo że twórcy wydali się robić wszytsko, aby tę intymność zbudować i utrzymać w całym spektaklu — spora część widowni siedzi na miękkich poduchach, wokół salonowego dywanu, sufit jest obniżony przez lekkie tkaniny (tło do wizualizacji), wokół gabloty, na scenie gnieźnieńscy seniorzy i ich historie z dzieciństwa, aktorzy próbują nawiązać bliski kontakt z widownią — rozmawiają, głaszczą po ramieniu, wspomniana muzyka. Efekt ten jest jednak bardzo krótkotrwały, złudny, szybko przemija. Zabrakło emocji, zabrakło większego spektrum. Bo o ile zaproszenie do spektaklu mieszkańców Gniezna wydawało się bardzo ciekawym pomysłem, o tyle ich historie, na poziomie emocjonalnym, były do siebie bardzo podobne… przez co spektakl wydał się nieco płaski. A sam temat jest przecież silnie obciążony emocjonalnie, w końcu to wspomnienia! Trawestowany na scenę okazuje się być beznamiętny. Szkoda…

gniezno2

Przedmioty to wszystko, co po nas zostaje. Jedyna forma nieśmiertelności, na jaką możemy liczyć.

Przedmioty, pamiątki w Rzeczy, których nie wyrzuciliśmy ożywają, zostają wyjęte z marginesu codzienności, zostają zauważone, opowiadają historię, mitologizują. Wydostają się na pierwszy plan jako pomost pomiędzy wspomnieniem a rzeczywistością, ożywiają pamięć po ich dawnych właścicielach. W spektaklu to właśnie przedmioty, scenografia, wideo, muzyka, ich niema narracja jest najbardziej sugestywna, intymna.

fot. Dawid Stube

Luty 2019

1.02 Rzeczy, których nie wyrzuciliśmy, reż. Magda Szpecht
Teatr Fredry w Gnieźnie

2.02 Jak być kochaną, reż. Lena Frankiewicz
Teatr Narodowy w Warszawie

3.02 Bea, reż. Andrzej Bubień
Teatr Powszechny w Radomiu

7.02 Testament Szekspira, reż. Marek Pasieczny
Teatr Nowy w Łodzi

7.02 Rechnitz. Opera – Anioł Zagłady, reż. Katarzyna Kalwat
TR Warszawa

8.02 Nikt (nie) spotyka Nikogo, reż. Aleksandra Kugacz-Semerci i Mertcan Semerci
Instytut im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu

8.02 Tchnienie, reż. Rafał Szumski
Teatr Miejski w Gliwicach

8.02 Inteligenci, reż. Robert Talarczyk
Teatr Śląski w Katowicach

9.02 Królestwo, reż. Remigiusz Brzyk
Narodowy Stary Teatr w Krakowie

13.02 Hana Umeda/ Sada Yakko, realizacja: Kozakiewicz / Orski / Ostrowska / Prowaliński / Sandell / Soszyński / SHINS-K / Umeda
Komuna//Warszawa

15.02 Fatalista, reż. Wojciech Urbański
Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy

15.02 Wanda, reż. Małgorzata Warsicka
Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

15.02 Ostatni, reż. Romuald Krężel
Nowy Teatr w Warszawie

15.02 Metafizyka dwugłowego cielęcia, reż. Natalia Korczakowska
STUDIO teatrgaleria w Warszawie

16.02 Trump i pole kukurydzy, reż. Paweł Łysak
Teatr Polski  w Bydgoszczy

16.02 Kupiec Wenecki, reż. Szymon Kaczmarek
Nowy Teatr w Słupsku

16.02 Do piachu, reż. Marta Streker
Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

22.02 Po latach o tej samej porze, reż. Henryk Jacek Schoen
Teatr Bagatela w Krakowie

22.02 Baba-Dziwo, reż. Dominika Knapik
Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu

22.02 Dead Girls Wanted, reż. Wiktor Rubin
Teatr Zagłębia w Sosnowcu

23.02 Aktorzy prowincjonalni, reż. Damian Josef Neć
Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu

 

fot. materiały TR Warszawa

Sprawiedliwość

Za wydarzenia z marca 1968 ( i dalej: 1969, 1970), za kaskadę nienawiści do Żydów polskich, zachęcanie do nienawiści i w rezultacie ich wypędzenie, nie sposób ukarać konkretnych osób (mimo, że dyskryminacja ze względu na wyznanie, czy pochodzenie, zarówno 50 lat temu, jak i dzisiaj jest niedopuszczalna przez prawo). Bo albo przestępstwo się przedawniło, albo jego sprawcy już dawno nie żyją, ich przedsiębiorstwa nie istnieją, przez co trudno ich zlokalizować. Ci których udało się odszukać są chorzy lub stracili pamięć.
Znalezione dowody, jak na przykład nacjonalistyczny, nienawistny artykuł Karola Badziaka o bekonie, nadają się raczej jako gag do scenariusza kolejnej części Monthy Pythona, nie do prokuratury. Iwona Śledzińska zaś, która w latach sześćdziesiątych napisała dwa antysemickie artykuły w prasie jest teraz posłanką opozycji. Czy złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez Śledzińską byłoby oskarżeniem całej opozycji?
Po co rozgrzebywać tamte wydarzenia, po co drążyć, skoro i tak nie sposób dociec niczyjej winy — pytają sami siebie artyści? Dla sprawiedliwości!

Po to powstał ten spektakl, po to ten dokument, badanie historii — to odpowiedzialność i obowiązek sztuki, słyszymy ze sceny i ja się z tym absolutnie zgadzam! Jak mówi w spektaklu Barbara Wysocka: Jeśli o nich [Polakach odpowiedzialnych za wypędzenie Żydów z Polski w 1968 roku] nie mówimy, to co? Zapominamy o nich? Nie! My ich wtedy chronimy!

28906611_1578098525641132_159899651_n_1

Czterech aktorów nie wcielających się w żadne postacie (występują pod własnymi nazwiskami) przedstawia kolejne fakty dowodzące nacjonalizmu, antysemityzmu, prześladowań Żydów w Polsce w ‘68 roku, kierowniczym sprawstwie ówczesnych rządzących i odpowiedzialności milczących obywateli. Ich dochodzenie ma formę spotkania historyków, badaczy, którzy przeszukują prasę i inne dokumenty z tamtego okresu, by przedstawić widzom, w formie wykładu, opatrzonego wyświetlanymi slajdami, wycinkami z gazet, znalezione przez nich informacje. To, co znajdują to publiczne nawoływanie przez prasę do nagonki na Żydów, do zaangażowania w waśnie, to katalog antysemickich stereotypów: Żydzi chcą opanować cały świat, Żydzi nas Polaków gnębią, czy kłamstwo ma syjonistyczne nogi. Już samo używanie słowa syjonizm/syjonista w przeciwieństwie do jego etymologii, w ówczesnej Polsce stanowiło kod czysto antysemicki. Są też nagrania, w których wypowiadają się Żydzi mieszkający w tamtym czasie w Polsce, którzy jako powód wyjazdu podają jednogłośnie, atmosferę szykanowania i wyjęcie spod prawa.

Aktorzy porównują Sprawiedliwość do historii Króla Edypa i mieszkańców Teb. Zastanawiają się jakie znaczenie dla społeczności miałoby odnalezienie konkretnego sprawcy, przez którego na miasto spadło gradobicie klęsk. Czy był to sam Edyp, czy Apollin, a może winnym był Lajos lub Terezjusz… to bez znaczenia bo znalezienie jednego, czy wielu odpowiedzialnych, zburzyłoby bowiem status quo. Już samo dociekanie zmąciłoby panujący społeczny porządek. Analogia do Polski? Bardziej niż oczywista.

I co oni [mieszkańcy Teb] mają z tego śledztwa, pyta ze sceny Ewa Skibińska? Sprawiedliwość…

Narracja aktorów, przytoczone przez nich dokumenty, dowody są jednoznaczne — to co stało się w 1968 roku w Polsce, to zbrodnia na ludzkości, coś co się nie przedawnia! Sprawiedliwość Michała Zadary, to arcyważna pozycja w repertuarze polskiego teatru.
Do Powszechnego szłam bez przekonania, obawiając się ciężkiego, patetycznego teatru non fiction, nużącej lekcji historii. Wyszłam przytłoczona, zachwycona warstwą poznawczą, inscenizacyjną i artystyczną tego spektaklu.

fot. Krzysztof Bieliński

 

Styczeń 2019

6.01 Wieczór Trzech Króli, reż. Łukasz Kos
Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie

6.01 Więzi, reż Olena Apczel
Teatr Wybrzeże w Gdańsku

6.01 Widnokrąg, reż. Michał Kotański
Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach

9.01 Masakra reż. Paweł Sakowicz
Nowy Teatr w Warszawie

11.01 Testament Szekspira, reż. Marek Pasieczny
Teatr Nowy w Łodzi

11.01 Marlene Dietrich. Blaue Engel. Błękitny Anioł, reż. Jan Szurmiej
Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie

12.01 Piaskownica/Pierwszy raz, reż. Grzegorz Chrapkiewicz
Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie

12.01 Jak ty uważasz słowo miłość, reż. Krzysztof Popiołek
Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

12.01 Marleni, reż. Mikołaj Grabowski
Teatr Stary w Lublinie

12.01 Manewry weselne, reż. Jakub Przebindowski
Teatr Powszechny w Łodzi

12.01 Wieczór Trzech Króli albo co chcecie, reż. Artur Tyszkiewicz
Teatr Collegium Nobilium w Warszawie

18.01 Hamlet, reż. Tadeusz Bradecki
Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy

18.01 Spóźnieni kochankowie, reż. Błażej Peszek
Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

18.01 Zemsta nietoperza, reż. Michał Zadara
Teatr Narodowy w Warszawie

19.01 Wiele demonów, reż. Jacek Głomb
Teatr Śląski w Katowicach

19.01 Źli Żydzi, reż. Marcin Sławiński
Teatr Nowy w Zabrzu

20.01 Portret Polaka po szkodzie, reż. Marcin Kęszycki
Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy

24.01 Noc Helvera, reż. Małgorzata Bogajewska
Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi

26.01 Trzecia pierś, reż. Jarosław Tumidajski
Teatr Współczesny w Warszawie

27.01 Trans-Atlantico, reż. Tomasz Gawron
Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie

29.01 Wyzwolenie, reż. Anna Augustynowicz
Teatr Polski w Warszawie

fot. Spóźnienie Kochankowie, reż. Błażej Peszek
mat. Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

Grudzień 2018

1.12 Królowa Śniegu, reż. Beniamin M. Bukowski
Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie

1.12 Królowie strzelców. Sport w cieniu imperium, reż. Piotr Ratajczak
Teatr Nowy w Zabrzu

1.12 Burza, reż. Paweł Miśkiewicz
Teatr Narodowy w Warszawie

6.12 Języki Przyszłości/ Future Tongues, reż. Anna Nowak
Nowy Teatr w Warszawie

6.12 Kwiat paproci, reż. Jakub Krofta
Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

7.12 Rewolucja, której nie było, reż. Justyna Sobczyk
Teatr Soho w Warszawie (w ramach programu Centrum Sztuki Włączającej Downtown realizowanego przez Teatr 21 i Biennale Warszawa)

7.12 Pożegnanie jesieni, reż. Maria Żynel
Teatr Collegium Nobilium w Warszawie

7.12 Bachantki, reż. Maja Kleczewska
Teatr Powszechny w Warszawie

8.12 Grotowski non-fiction, reż. Katarzyna Kalwat
Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu

8.12 Mistrz i Małgorzata, reż. Paweł Passini
Teatr Ludowy w Krakowie

8.12 Królowa Śniegu, reż. Przemysław Jaszczak
Teatr Miejski w Gliwicach

12.12 Kuracjuszki z Interno, reż. Justyna Lipko-Konieczna, Dorota Ogrodzka
Teatr Powszechny w Warszawie

13.12 Cząstki kobiety, reż. Kornél Mundruczó
TR Warszawa

14.12 Smutek i melancholia, reż. Piotr Waligórski
Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy

14.12 Staś i Zła Noga, reż. Bartłomiej Błaszczyński
Teatr Śląski w Katowicach (koprodukcja ze Śląskim Teatrem Lalki i Aktora ATENEUM)

14.12 Noc Helvera, reż. Małgorzata Bogajewska
Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi

15.12 Dziadek do orzechów. Nowe historie, reż. Daria Kopiec
Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu

15.12 Stan wyjątkowy, reż. Ludomir Franczak
Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku

15.12 Seks dla opornych, reż. Paweł Pitera
Teatr Nowy w Łodzi

15.12 Mistrz i Małgorzata, reż. Gabriel Gietzky
Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu

20.12 Little Pony, reż. Rudolf Zioło
Teatr Wybrzeże w Gdańsku

21.12 Asymilacja, reż. Piotr Kruszczyński
Teatr Nowy w Poznaniu

28.12 27 grudnia, reż. Jakub Skrzywanek
Teatr Polski w Poznaniu

29.12 Wszystko w rodzinie, reż. Giovanny Castellanos
Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

30.12 Ostatnie kuszenie św. Bernadetty, reż. Cezary Tomaszewski
Komuna//Warszawa

31.12 Damy i huzary, reż. Maciej Wojtyszko
Teatr Powszechny w Radomiu

31.12 Nic nie gra, reż. Stefan Friedmann
Teatr Dramatyczny Wałbrzychu

 

fot. materiały Teatr 21

Strach

Strach, przypomina postapokaliptyczną wizję świata, jakby na ziemię znów spadł meteoryt, a kroki piątki zbłąkanych postaci były nie tylko jednymi z ich ostatnich, ale także z jednymi z ostatnich kroków ludzkich na ziemi. Jakby czekali na coś, co i tak nieuniknione.

Aktorów (Dobromira Dymeckiego, Monikę Frajczyk, Cezarego Kosińskiego, Piotra Trojana, Agnieszkę Żulewską) poznać możemy jedynie po głosach, ich twarze zakrywają maski, wszyscy są równi, wszyscy odstręczający, w pewien sposób potworni. Ubrani w przykurzone ubrania, jakby wyszli z jakiegoś schronu, w którym ledwo co przetrwali wybuch. Po to, by już niedługo zostać wchłoniętymi przez dziurę, przerażającą otchłań nicości, z której wystają tylko oślizgłe odnóża, macki jakiegoś potwora. Stranger things… trzeba przyznać. Warstwa wizualna, jest mocno sugestywna, na co składają się nie tylko kostiumy (Dominika Olszowy) i scenografia (Tomasz Mróz), ale też fantastyczne światła (Aleksandr Prowaliński), które w połączeniu ze zwolna przesuwającym się dymem tworzą oniryczne wręcz mozaiki, ruchome witraże. Muzyka dopina uczucie niepokoju.

Małgorzata Wdowik jest reżyserką, której nie interesuje tradycyjny sposób pracy. Bazuje ona raczej na tworzeniu doświadczeń niż fabuły. Muszę przyznać, że uwielbiam jej wrażliwość, sposób komunikowania się z widzem i zajmowania się problemem. Jej teatr to przepracowywanie, doświadczanie, odkodowywanie klisz. Strach według tego, co mówiła w wywiadach miał być próbą dotarcia do źródeł naszych własnych lęków, [których twórcy] szukają w opowieściach ludowych i popkulturowych, we wspomnieniach rodzinnych i doświadczeniach politycznych. Budują z nich świat zawieszony między fantazją a koszmarem sennym, w którym najważniejsza staje się walka o swój strach. Strach manipuluje scenami z popkultury, prowadzi dialog z klasyką filmów grozy, pojawia się Frankenstein, który jest wkurzony, że nikt się już dziś go nie boi, że przestał być wiarygodny.

STRACH_fot-NK_3

Dla mnie, mimo dużego szacunku i słabości do języka Małgorzaty Wdowik, Strach był nie do końca udaną próbą opowiedzenia o samotności, chorobie, śmierci, wizji pośmiertnej ciemności i przede wszystkim o braku wyboru, o bezradności i świadomości nadejścia nieuchronnego. Dlaczego nie do końca udaną? Wątpliwości wynikają z braku poczucia spójności warstwy narracyjnej i wizualnej, spektaklu. Tekst Roberta Bolesto wydawał się momentami nazbyt infantylny, nie zgrywał się z oniryczną warstwą wizualną spektaklu, był gdzieś obok, tak jakby twórcom zabrakło jednej wspólnej wizji. Z jednej strony piękne i jednocześnie niepokojące obrazy, z drugiej sformułowanie, że nie da się wydepilować gęsiej skórki

Brak organizacji również nie pomógł w odbiorze. Każdy z publiczności, przed wejściem na widownię otrzymał słuchawki, których zastosowanie w spektaklu, było zabiegiem, mającym pomóc w uzyskaniu pewnej intymności, bliskości — jakby ktoś szeptał do nam tuż przed snem do ucha. Lecz zamiast kołysanki, opowiadał o swoich koszmarach. Niestety nikt z obsługi widowni, nie upewnił się przed rozpoczęciem spektaklu, czy wszyscy znajdują się na właściwym kanale. Słuchawki miały trzy kanały nadawania, warstwa audio do spektaklu znajdowała się tylko na jednym z nich. Przy czym spora część widowni, przez cały spektakl znajdowała się na pustym kanale, albo wychodziła w trakcie spektaklu zniesmaczona niedziałającym sprzętem.

Każdy spektakl, to nieustająca praca, dopieszczanie, może więc pójść na Strach za jakiś czas?

 

fot. materiały TR Warszawa

Strach zżerać duszę

Strach zżerać duszę w reżyserii Agnieszki Jakimiak, to przykryty humorem, przegięciem, pastiszem, fantastyczną warstwą estetyczną, dramat.

I nie chodzi tu o romans głównych bohaterów nagrodzonego w Cannes filmu Rainera Wernera Fassbindera, który stał się inspiracją do stworzenia spektaklu. Nie chodzi o samotność, starość, emigrację, niedopasowanie, brak akceptacji, niechęć niemieckiego społeczeństwa, czy ostatecznie połączenie tego wszystkiego za sprawą dwójki przegranych – Emmi, starszej, niemieckiej sprzątaczki o polsko brzmiącym nazwisku i młodego, marokańskiego gastarbeitera, Alego.… To nie ten dramat, nie ta historia.

Wykorzystana została ona jako klucz do sportretowania nastawienia homogenicznego społeczeństwa do innego, innej, do wszystkiego co nowe i nieznane i wytrącające przez to ze strefy komfortu. O stosunku Polaków – narodzie bardzo jednolitym, do ludzi innego wyznania, innej rasy, narodowości.

Ali i Emmi nie biorą udziału w spektaklu, obecni są za to ich sąsiedzi, ich niechęć i plotki, obecna jest rodzina, dorosłe dzieci Emmi, ich złość i brak zrozumienia. To zamknięcie i strach przed innością, do której nie wiadomo jak się odnieść, jest źródłem agresji.

_dsc1387_2_

Spektakl (na szczęście!) nie jest gorzko – patetyczny. Cierpkość pojawia się dopiero wraz z refleksją, że ten śmiech, choć głośny i szczery, jest trochę przez łzy. Wystarczy włączyć telewizję. Wystarczy przejść niedaleko Mostu Poniatowskiego w Święto Niepodległości by wiedzieć, że to tu, że to o tym.

Ale! Wracając do śmiechu! Spektakl rozpoczyna debata z udziałem twórców spektaklu, która zwykle odbywa się po premierze: reżyserki (Karolina Adamczyk), dramaturga (Julian Świeżewski), muzyka (Łukasz Jędrzejczak) a także samego Fassbindera (Grzegorz Artman), rozmowę moderuje Klara Bielawka. Pełno tu pstryczków w nos, kąśliwych uwag do siebie nawzajem, do wchodzącej publiczności i komentarzy na temat spóźniającej się reżyserskiej, zagranicznej gwiazdy. Wszystko na tle przepięknej scenografii Mateusza Atmana. Za plecami odbywającej się debaty znajduje się biały pokój, w którym, nie tylko ściany, a dosłownie wszystko jest białe. Białe są i stół i krzesła, i kwiaty, donice, sofa, ogromny ukrzyżowany Jezus w rogu pokoju i nawet woda w białej konewce jest biała. Biel jest wszechobecna i wszechogarniająca! Przepiękna! Tworzy wspaniały podkład do gry świateł w kolejnych scenach. I można ją dowolnie zapisać. Trudno oderwać oczy.

Po zakończeniu debaty, z sufitu zjeżdża ekran, na którym wyświetlone zostają fragmenty filmu połączone są ze scenami dogranymi przez aktorów spektaklu. Tym samym, na przykład Brigitte Mira, grająca w kinowej wersji rolę Emmi rozmawia przy stole nie z El Hedi ben Salem (Ali z filmu) a z Grzegorzem Artmanem.

Pokój w każdej kolejnej scenie zmienia kolor, raz jest czerwony, raz żółty, innym razem zielony. Aktorzy mają na sobie peruki i stroje odpowiadające charakterem tym z filmu (lata 70. ubiegłego wieku). Raz są zawistnymi sąsiadami z dołu, sklepikarzem, który postanawia nie obsługiwać tej starej baby i arabskiego psa, krzyczącą córką i rozbijającym telewizor, synem. Nie są przywiązani do ról, w każdej fantastyczni, przezabawni! Grają farsą, komiczną hiberbolizacją gestów i słów.  Przez rozbawienie uwypuklają tragizm, brutalność wynikającą z braku tolerancji i zakłamania.

_dsc0981_1_

Najbardziej gorzki jest wniosek, do którego dochodzą rodzina, sąsiedzi, otoczenie Emmi i Alego — że właściwie korzyść (nie tylko materialna) wynikająca z publicznej akceptacji innego jest większa niż jawny sprzeciw, otwarta złość. A nienawidzić można przecież na odległość i podskórnie. Analiza ta niczego zatem nie zmienia… zrozumienie i akceptacja się nie pojawia, pozostaje zimna kalkulacja.

Rytm całemu spektaklowi nadaje Jędrzejczak, poruszający się do klubowych bitów za oknem pokoju. Wychodzi na ostatnią scenę. Ubrany w krótkie futerko, wełnianą czapkę, z wyrysowaną na torsie głową jelenia. Wychodzi, żeby zaśpiewać pieśń o Cyganie, czarnym Cyganie. Dość że czarnym to jeszcze Cyganie… 

Gorąco polecam! To bardzo mądrze zrealizowany spektakl.

fot. Magda Hueckel

O mężnym Pietrku i Sierotce Marysi. Bajka dla dorosłych

Po pierwsze O mężnym Pietrku i sierotce Marysi. Bajka dla dorosłych w reżyserii Wiktora Rubina, wydaje się być spektaklem bardzo lekkim, ale niech pierwsze wrażenie was nie zmyli. W istocie, spektakl ten stanowi ważny głos w dyskusji na temat dyskryminacji kobiet homoseksualnych, które jak w rozmowie z Martą Kaźmierską (Gazeta Wyborcza) powiedział reżyser: w społeczeństwie dyskryminowane [są] podwójnie. Raz – jako osoby homoseksualne, dwa – jako kobiety, bo dyskurs homoseksualny jest głośniejszy, bardziej opisany i zamieszkały przez mężczyzn. Twórcy inkorporują historię Marii Konopnickiej i jej wieloletniej partnerki Marii Dulębianki i traktują ją jako pomost do rozmowy na temat emancypacji i homoerotyczności kobiet, dziś, a także o niebezpieczeństwie wynikającym z patriarchatu.

Po drugie, spektakl jest przykładem naprawdę dobrego aktorstwa — przede wszystkim świetna Agnieszka Kwietniewska w roli Konopnickiej i fantastyczna, charyzmatyczna, zadziorna Kornelia Trawkowska w roli Heleny.

I po trzecie, O mężnym Pietrku… wbrew przypuszczeniom tych z widzów, którzy prace duetu Rubin i Janiczak znają, nie jest spektaklem interaktywnym. Widz nie jest tu ani elementem ani uczestnikiem akcji.

44867683_2165341036809223_2619863036185280512_n

Spektakl rozpoczyna film z wizyty aktorek Agnieszki Kwietniewskiej (Konopnicka) i Moniki Roszko (Dulębianka) w archiwum i na cmentarzach gdzie pochowane zostały Marie. Poszukują tu prywatnych zapisków z dzienników, listów, jakiegokolwiek śladu, namacalności po związku Konopnickiej i Dulębianki. Informacji znajdują niewiele, jedynie kilka słów o chorobie Konopnickiej i o tym, jak opiekowała się nią Dulębianka. Natomiast groby partnerek, które aktorki odwiedzają są oddzielne. Mimo woli Konopnickiej by zostały pochowane w jednej mogile, na której stać będzie pomnik dwóch kobiet czytających jedną książkę. Grób początkowo był jeden, ale został rozdzielony decyzją rządu II Rzeczypospolitej, aby nie naruszać pasującego patriarchalnego porządku, obrazu pisarki — patriotki, a obecność Dulębianki skutecznie wymazać z jej biografii.

Na scenie zaś, na tle dwóch starych, potężnych, drewnianych szaf, oprócz Dulębianki i przechodzącej właśnie menopauzę Konopnickiej w wykonaniu (jeszcze raz podkreślę) wspaniałej Agnieszki Kwietniewskiej, dzięki której mamy do czynienia nie tylko z powszechnym wyobrażeniem: wieszczki, patriotki, pozytywistycznej bajkopisarki i poetki, ale z postacią wielowymiarową, niejednoznaczną, kobietą zagubioną, miotającą się, pewną siebie i jednocześnie słabą, wiedzącą czego chce i odczuwającą ciągłą niemożność określenia się, która była idealna patriotką piszącą idealne patriotyczne teksty bo potrzebowała pieniędzy; poznajemy córki Konopnickiej, Maksymiliana Gumplowicza oraz Marguerite Radclyffe-Hall i jej partnerkę Mabele Batten.

Twórcy przywołują tylko dwie córki z ośmiorga dzieci Konopnickiej. Pierwsza, Helena (Trawkowska) to dziecko — wstyd, dziecko — hańba, dziecko, które chce się oddać do schroniska lub lombardu, nimfomanka i histeryczka. Druga córka, Zofia (groteskowa rola Mariusza Adamskiego) to dziecko — ulubieniec. To Zofia najprawdopodobniej zniszczyła pamiętniki Heleny, listy Konopnickiej i Dulębianki, po śmierci tej pierwszej. I nie bez przyczyny Zofię — strażniczkę czystości wizerunku Konopnickiej — gra mężczyzna. To kolejna wymowność. Te dwie kobiety: jedna — poszukująca wsparcia i miłości matki, mówiąca: ja tu zostaję dopóki mnie nie pokochasz i druga, podziwiająca i zapatrzona w matkę, przywołane na zasadzie absurdalnego, zabawego przeciwieństwa w pewien sposób demityzują Konopnicką, odkrywają jej człowieczeństwo, wahania, tęsknoty i frustracje, tak skrzętnie usuwane przez kolejne pokolenia władzy.

Maksymilian Gumplowicz, historyk, szaleńczo zakochany w młodszej od siebie o 30 lat, Konopnickiej, zdolny zrobić dla niej wszystko. Zastrzelił się w wieku dwudziestu kilku lat… z miłości do poetki. To postać (mimo całego dowcipu językowego, kostiumu) fatalna, podporządkowana, dająca się wykorzystywać.

44936678_2167629416580385_3698640275548143616_n

I w końcu Radclyffe-Hall — brytyjska pisarka i  poetka, autorka Studni Samotności — książki z jawnym wątkiem lesbijskim i jej partnerka — śpiewaczka kabaretowa Batten. Są afirmacją i narzędziem, dzięki któremu Marie mogą spróbować się określić, ale też ucieleśnieniem oskarżenia Konopnickiej, zbiorczym głosem wszystkich tych (współczesnych i ówczesnych) którzy mają żal do poetki, że milczała, że nie zostawiła świadectwa. Są głosem Dulębianki. Bo ona, wymazana z biografii swej wieloletniej partnerki, kochanki, po śmierci Konopnickiej wyrzucona z ich domu, na koniec wyrzucona także ze wspólnego grobu, jest naga. Dosłownie i w przenośni. Monika Roszko podczas manifestu Konopnickiej do kobiet nieheteronormatywnych stoi bez ubrania. Chłodno, niemal biernie, jakby pogodzona ze swoim, jak i losem kobiet w Polsce w ogóle, trzyma w ręku kartę z pytaniem: Gdzie jesteście?, które kontynuuje wyrzucając po kolei kolejne. Na podłodze lądują wszystkie ciotki, sąsiadki, kumy, policjantki… kobiety, których prawa w Polsce są łamane!

Polecam wybrać się Poznania na spektakl Wiktora Rubina i Jolanty Janiczak, którzy w Teatrze Polskim, za pośrednictwem biografii Konopnickiej i Dulębianki podejmują nader ważny temat! Praw i wolności kobiet, emancypacji, patriarchatu. Jedno, że ten temat podejmują, a dwa, że robią to naprawdę dobrze! I to w tak prostej formie, bez zbędnych ozdobników, przegięcia językowego, czy estetycznego.

fot. Magda Hueckel