Wyspa

fot. Mateusz Bral

Teatr Pieśń Kozła jest obecnie jednym z najciekawszych i najbardziej znaczących teatrów nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Ci przedstawiciele teatralnej awangardy i alternatywy zachwycili ostatnio publiczność spektaklem Wyspa, który swoją premierę miał 1 grudnia ubiegłego roku. Wydarzenie to przyciągnęło do Wrocławia widownię z całej Polski, a bilety wyprzedały się w kilka godzin. Nic dziwnego bo sztuka prezentowana przez Teatr Pieśń Kozła jest najwyższych artystycznych lotów. Teatr w swoich przedstawieniach zwykle łączy śpiew ze sztuką aktorską, tworząc nie tyle spektakle, czy obrazy, a niesamowite wydarzenia sceniczne! Poprzez minimalistyczną formę doświadczamy podczas ich spektakli kaskady emocji i dreszczy. Tak było i w tym przypadku.

Wyspa to spektakl wyjątkowy i to nie tylko za sprawą estetycznych i emocjonalnych uniesień, ale faktu jego powstania w kolaboracji. Po raz pierwszy Grzegorz Bral – reżyser, będący jednocześnie samym twórcą Teatru Pieśń Kozła, zaprosił do współpracy przy produkcji Wyspy, uznanego choreografa Ivana Perez wraz z kompanią totalnych tancerzy. Aktorzy Teatru opowiadają za pomocą polifonii dźwięku historię, tancerze ją rysują. Są perfekcyjni, magnetyczni, sprawiają wrażenie natchnionych. Czasami lekcy i oniryczni, by zaraz wraz z dźwiękiem uderzyć energią i ekspansywnością. Efekt tego mariażu jest hipnotyzujący, czysty, szczerze niezwykły i przejmujący. Autorką pieśni jest Alicja Bral, a przepięknej i sugestywnej muzyki – Jean Claude – Acquaviva oraz Maciej Rychły. Obok ich kompozycji, usłyszymy także tradycyjne pieśni gruzińskie.

Wyspa inspirowana jest Burzą Williama Shakespeare’a. To nie adaptacja, nie interpretacja, a jedynie inspiracja, co przed rozpoczęciem spektaklu mocno podkreślił Bral.

Szekspirowska Burza, to tekst baśniowy, fantastyczny i ostatni jaki ten angielski dramaturg napisał. To historia Prospera, wygnanego ze swojej ojczyzny, pozbawionego tronu przez własnego brata. Banita wraz z córką, dwanaście lat spędza na dalekiej wyspie, gdzie za pomocą czarów chce zmanipulować rzeczywistość i wrócić do kraju.

Prospero z Wyspy, to natomiast człowiek samotny, w wyobraźni którego szaleńczo toczy się burza emocji, marzeń, snów, nadziei, obsesji i tęsknoty. Sama wyspa to inkarnacja człowieka samotnego, jego opustoszenia, w którym przeżywa swój gniew, złość, swoją bezsilność by ostatecznie zatęsknić, rozgrzać sprzeciwem, działaniem i usłyszeć ciszę… Bo jest sam… nikt go nie usłyszy i nikt mu nie odpowie… Jego samotność jest obłąkańcza, niepohamowana w kreowaniu rzeczywistości, która nie istnieje, postaci, których nie ma. Wszystko zaczyna się imaginacją i na niej też kończy. Całość tych alogicznych wizji i obrazów dziejących się w wyobraźni Prospera oglądamy w formie wspomnianych muzyczno – tanecznych poematów.

Głosy, muzyka, ruch, przestrzeń… to wszystko jest absolutnie kompatybilne, tak magnetyczne i po prostu piękne, że nie sposób nie czuć dreszczy.

Na scenie znajduje się dwadzieścia siedem osób: dziewiętnastu aktorów Teatru oraz sześciu tancerzy. Wszyscy ubrani na czarno. Równie minimalistyczna jak stroje jest scenografia, którą tworzą czarne, drewniane krzesła i duże lustra, za pomocą których aktory w kolejnych scenach manipulują światłem i perspektywą. Efekt ten wzmaga kameralność wydarzenia i sama przestrzeń. Na widowni znajduje się kilkadziesiąt miejsc, między czekającymi na spektakl osobami przemykają aktorzy, biega uśmiechnięty Grzegorz Bral, mija nas jego żona, Alicja, w powietrzu czuć obecność Grotowskiego… Mamy wrażenie, że jesteśmy zaproszeni do czyjegoś domu, czujemy się tu tak zwyczajnie dobrze.

Wchodzimy na widownię i słyszymy dwanaście polifonii muzycznych, które utożsamiają dwanaście lat więzienia Prospera. Dźwięk wibruje pod gotyckim sklepieniem, zachwycając idealną akustyką. Te przejmujące pieśni opowiadają o gniewie, okrucieństwie, zawodzie i chęci zemsty. To też muzyczna refleksja nad obezwładniającą pustką i odrętwieniem spowodowanym samotnością. To również świadomość zniszczenia i samozagłady. Narracja, choć wydaje się być nietrzeźwą i nieskładną, trafia w widza autentycznością, bo mimo świadomości, że to tylko wyobraźnia starego Prospero kreuje te obrazy, czuje skołowanie. Odnajduje w nich też dużo miejsca na własne przemyślenia, nie czuje się zaatakowany jedyną słuszną interpretacją.

Wyspy nie traktuję jako spektaklu, a jako przeżycie. Totalne, emocjonalne i estetyczne, przejmujące przeżycie! Wyspy Teatru Pieśń Kozła nie sposób chyba zrecenzować… bo to migotliwe wydarzenie sceniczne trzeba po prostu zobaczyć, a potem oglądać jeszcze i jeszcze. Może wtedy udało by się napisać coś bardziej sensownego niż księgę zachwytów. Czekam zatem z niecierpliwością na kolejne pokazy. Przyjadę choćby i z końca świata. Wy zróbcie to samo!

fot. Mateusz Bral

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: