Widoki z okna. Tom I

Volker Schmidt to wybitny austriacki pisarz, reżyser i aktor, performer i bloger. Dwutomowa antologia jego dramatów wydana przez Agencję Dramatu i Teatru to wyjątkowo wnikliwie i uważne studium współczesności, w której głównym bohaterem jest człowiek zagubiony, często niespełniony, doznający przemocy. Dramaty przełożone na polski w taki sposób, że język dramatów pozostaje fantastyczny, sugestywny (dziecka, nastolatki, filozoficznym, wulgarnym).

Co tu dużo mówić, zapraszam do moich notatek z pierwszego tomu antologii Widoki z okna i zachęcam do przeczytania całości!

WŚRÓD RYB

To sztuka z 2003 roku, otwierająca antologię. To historia o czwórce młodych ludzi, przyjaciół, Europejczyków. Opowieść bardzo uniwerslana, wydaje się, jakby mówiła o całym pokoleniu ludzi zmagających się z wejściem w dorosłość. Alex, Vik, Matz i Nina mogliby być naszymi sąsiadami, znajomymi ze studiów. Dorośli, ale nie dojrzali. Wypełnieni mżonkowatą wizją na temat samych siebie i swojej przyszłości. Zagubieni i samotni.

Alex i Vik (jeszcze do niedawna para) muszą wyprowadzić się z wynajmowanego dotychczas mieszkania. Alex starcił pracę, Vik obwinia go za ich niepowodzenia, wyzywa od nieudolnych durni, mocują się górą kartonów, które trzeba przenieść gdzie indziej. W przeprowadzce mają pomóc im Matz i Nina. Nie udaje im się jednak przenieść zbyt wielu pudeł. Okazuje się, że symboliczny koniec i nowy początek, jakim jest przeprowadzka, wyzwala w bohaterach chęć rachunku sumienia, spowiedzi i pokuty. Od teraz nie będzie już kłamstwa. Będzie tylko prawda. Prawda da im wolność! Tak myślą, tego pragną. Niczego nie chować, nie udawać. Na jaw wychodzą zdrada, praca w sekstelefonie, myśli samobójcze i finansowe fiasko. Okazuje się, że ich pragnienia są bardziej zwyczajne i konserwatywne, niż można by przypuszczać obserwując ich z boku. Sesję prawdy zatrzymuje śmierć. Śmierć jest prawdą ostateczną, przypieczętowuje ich wewnętrzną zmianę. Tylko czy niezbędną… czy jedyną możliwą… czy nie można było inaczej? Bez śmierci?

53453747_1663662403737354_1662404574096392192_n

HIMALAJE

Himalaje to opowieść o zagubionych emocjach, powierzchownym relacjach i dużych pieniądzach, które zamiast czynić życie bohaterów łatwiejszym, powodują je powierzchownym i pustym. To opowieść o ucieczce. Od siebie nawzajem, od uczuć, od szczerości. Ucieczka w pracę, wszędzie byle poza dom, poza bliskich, w imaginację.

Zarówno postaci, jak i ich świat są przerysowane, zmaksymalizowane. A podział na czarne i białe charaktery zamazuje się wraz z tokiem wydarzeń.

Rzecz dzieje się w domu obrzydliwie bogatego małżeństwa: Sabiny i Gabora oraz ich córki Sary. Gabor jest project menegerm, pracoholikiem, nie lubi przebywać w domu. Gardzi ludźmi, jest wyniosły, cyniczny i arogancki. Niewiele ma dla niego znaczenie bo i tak może kupić wszytsko, nawet ludzi.

Sabina jest oderwana, nie do końca wie co dzieje się wokół niej, wykazuje tendencję ucieczkową. Od męża, od córki, od problemów. Na masaż, do spa.

Sara, dojrzała ponad wiek dziewczynka słuchająca Shuberta. Zarozumiała i ponadprzeciętnie inteligentna. Ucieka w świat marzeń. Na ścianach pustego mieszkania rysuje wieżowce, wyobrażając sobie i komunikując się z ludźmi, którzy w nich mieszkają. Sara to kasandryczna postać, która żyje z oddechem śmierci na ramieniu, balansując pomiędzy dwoma światami (ma tętniaka, który w każdej chwili może pęknąć) — życiem i śmiercią, a także świadomością podobieństwa do rodziców i chęci izolacji o dnich, ich pieniędzy i sposobu życia.

W życiu tej trójki pojawia się Karolina — nowa opiekunka Sary. Prosta, młoda dziewczyna, która wydaje się być z zupełnie innego niż oni świata. Ona, jak i jej chłopak Michał (antyglobalista, ekolog, porywczy idealista) pojawiają się w dramacie na zasadzie kontry do Sary i jej rodziców by wyeksponować ich cechy. Wydaje się też, że Karolina i Michał są bezpośrdenim, życzliwym odświeżeniem, przykładem pozytywnych, romantycznych bohaterów, którzy odporni będą na… pieniądze. Okazuje się, że ich też można kupić. Gabor przekupuje i uzależnia od siebie obojga. Pięknymi, markowymi strojami, biżuterią, smaochodem, posadą.

Wszystko zaczyna się trząść i huśtać, zmieniać położenie i znaczenie wraz z pojawiającą się śmiercią dziewczynki…

Tytułowe Himalaje to metafora marzeń Sary i Karoliny o innym, nowym, łatwiejszyn życiu pod czystym niebem, w cieniu tytułowych gór. Gdzie życie jest prostsze.

JAKUB VON KOSS NAPISAŁ TĘ SZTUKĘ

Jukub von Koss napisał tę sztukę to autotematyczna księga absurdu, abstrakcyjna i zmaksymalizowana. Skrojona po to by unaocznić mechanizmy działania teatru, aktorstwa, kulis.  To bardzo krytyczny tekst. Już sam fragment ze wstępu do sztuki i jego składnia wiele mówią na temat groteskowej atmosfery dramatu, ale też o sarkastycznym nastawieniu do samego tematu: Miejsce: w mieszkaniu Jakuba von Kossa w jakimś liczącym się mieście teatralnym w pewnym liczącym się teatrzetego liczącego się miasta teatralnego w niewielkim zakładzie psychiatrycznymw tym liczącym się mieście teatralnym.

A także o tym, na co mamy wpływ i co jest wynikiem naszych działań, a co jest po prostu źle ustawonymi parametrami losu.

Wszystko zaczyna się od wtargnięcia do domu Jakuba von Kossa — dramatopisarskiej gwiazdy młodego pokolenia, Eweliny Plattner — aktorki z nieliczącego się teatru z jakiegoś nieliczącego się miasta teatralnego. Ewelina z bronią w ręku i przepasana materiałem wybuchowym oznajmia Jakubowi, że od teraz będzie jego nową dziewczyną, a on ma dopisać w swojej najnowszej sztuce główną rolę dla niej. Oczywiście pod groźbą wysadzenia ich w powietrze.

Ewelina to nie desperatka, to postać bardziej niż to złożona. Akcję tę planowała od dawna, przemyślała ją dokładnie, rozłożyła na psychologiczne czynniki pierwsze, przeprowadziła skrupulatną analizę. Z tego względu jest niebezpieczna nie tylko przez naboje. Ma większą, niż wzbudzony strach, władzę. Sztuka i rola kobiety o długch rzęsach, którą napisał dla Eweliny i z pomocą Eweliny, Koss, okazuje się ogromnych sukcesem — tak Plattner, Franka (reżysera), jak i Jakuba.

Sęk w tym, że Koss zaczyna coraz bardziej wierzyć w historię o nowej dziewczynie, zakochuje się w Ewelinie. Nie on jeden zresztą deklaruje zainteresowanie aktorką. Pociąga ona i inspiruje także Franka.

Ewelina osiąga swój cel — jest gwiazdą w liczącym się teatrze w liczącym się mieście teatralnym. Jakub natomiast ląduje w szpitalu psychiatrycznym po tym, jak na bankiecie po premierze nie może pogodzić się z odrzuceniem przez Ewelinę i rzuca się na nią z pięściami. Nikt nie chce uwierzyć w jego historię o groźbach, manipulacji, pasie szahida.

Zresztą… wszystkim taki bieg zdarzeń, pt. dramaturg w psychiatryku, jest na rękę. Teatrowi, który sprzedaje więcej biletów niż kiedykolwiek dotąd, żonie Jakuba, która dzięki tantiemom za jego sztuki nie musi pracować, Ewleinie, Frankowi. Nikomu nie zależy nad prędkim wyjściem Kossa z psychiatryka.

To chyba mój ulubiony dramat z pierwszego tomu antologii Volkera Schmidta. Wypełniona po brzegi czarnym humorem i gorzkim stwierdzeniem na temat wielu instytucji i ludzi kultury (nie generalizując oczywiście!) Cóż to za wnikliwy autor, potrafiący patrzeć z dystansu nie tylko na siebie!

53429909_397692881017675_5206660295979696128_n

WIDOK Z OKNA

SZTUKA DLA MŁODZIEŻY

Sztuka na trzy osoby, wielkie nieszczęście i niesprawiedliwość. Mogłoby się wydawać, że to rzecz o przemocy domowej, o piekle które zgotował dzieciom ojciec alkoholik, współuzależniona, zapewne cierpiąca na depresję matka; rzecz o miłości siostrzano – braterskiej; przyjaźni między pokoleniowej. Ale dla mnie, to przede wszytskim sztuka o odpowiedzialności społecznej, o naszej odpowiedzialności! O mojej odpowiedzialności. Odpowiedzialności świadka, który nie może milczeć, racjonalizować tego co słyszy i widzi, udawać że nie słyszy i nie widzi, słysząc i widząc. O tym, że widząc przemoc musisz, muszę, musimy reagować!

Nastoletnia Zuza ucieka ze swoim niepełnosprawnym umysłowo bratem — Gnojem, z domu. Włamują się przez okno do domu swojej sąsiadki, Pani Kapusty.

Pani Kapusta zdziwiona, przestraszona chce odprowadzić dzieci do ich domu, dzwonić na policję. Czemu tego nie robi? Dlaczego ostatecznie decyduje się dac dzieciom azyl? Bo w obecności tej zalęknionej dwójki nie może już udawać, że wrzaski dobiegające z domu sąsiadów, to regularna kłótnia rodzinna jakich wiele. Nie może usprawiedliwić katowania dzieci i ich matki przez pijanego ojca, tym że pewnie miał swój powód. Nie może dłużej racjonalizować psychicznego znęcania się nad niepełnosparwnym chłopcem tym, że pewnie życie z jego ułomnością nie jest dla rodziny łatwe.

KAPUSTA: Moje dziecko, czasem dochodziły do mnie odgłosy, które nie brzmiały zbyt przyjemnie.

(…)

ZUZA: (…) Słyszy pani nieprzyjemne odgłosy i nie zastanawia  się pani, co to jest? A jakie to były odgłosy? Zgrzyt, jak się skrobie widelcem po talerzu? Albo paznokciami po tablicy?

KAPUSTA: Nie…

ZUZA: A może ma pani na myśli wrzaski mojego brata? Płacz? Lanie? Może chodzi o moją matkę, która jak zwykle dostaje w twarz i nie może powstrzymać się od krzyku? (…) Może to ja byłam zbyt głośna, kiedy próbowałam pomóc bratu? Kiedy wył z bólu, bo ojciec robił z niego popielniczkę i gasił mu papierosy na plecach? Czy to były te nieprzyjemne odgłosy?

(…)

ZUZA: (…) dlaczego przyszliśmy tutaj? Powiem pani. Bo nikt nie przyszedł do nas. Bo żaden z naszych cholernych sąsiadów nam nie pomógł. Bo kiedy ojciec się nad nami znęcał wszyscy udawali, że niczego nie słyszą. Pani też.

TRYLOGIA TEKSTYLNA

Skłądają się na nią trzy dramaty: Trzeba być wdzięczną z 2007 roku, powstały siedem lat później Macie szczęście i Jesteśmy szczęśiwe (2017). W każdym z nich są tylko trzy postaci, trzy kobiety: Liesl, Hanni i Kathy. Same dramaty nie są zaś tymi klasycznymi, z dialogami, z przedstawieniem świata bohaterek, są raczej zbiorem stanów wewnętrznych kobiet. Specyficzny jest też język. Brak tu znaków interpunkcyjnych, szyk zdań zostaje przestawiony. Wypowiedzi kobiet to swoisty słowotok, a wielokrotne powtórzenia niektórych wyrazów przypominają szalejące echo. Tekst wygląda jak wiersz, choć brak w nim rymów.

W pierwszej części trylogii poznajemy trzy kobiety pracujące w ogromnej szwalni, gdzieś w Austrii, która to przedstawiona jest jako analogia do Bangladeszu, czy Tajwanu, gdzie swoje szwalnie mają duże zachodnie korporacje odzieżowe. Pracujące tu kobiety nie odróżniają poniedziałku od niedzieli, są wyzyskiwane do ciężkiej pracy za irracjonalnie niskie wynagrodzenie. Jedna z trzech bohaterek — Liesl jest spełniona i szczęśliwa, pracuje ciężko i jest z tego dumna. Kiedyś była prostytutką, tu ma spokój, wśród zakładowych maszyn czuje się bezpiecznie. Kathi, to ktoś na kształt rzeczniczki prasowej firmy, menedżerki do spraw public relations. Z kolei Hanni, to buntowniczka, rebeliantka, twórczyni związków zawodowych, nie zgadza się z wyzyskiem, niehumanitarnym traktowaniu pracowników. Spotkanie tej trójki skutkuje ucieczką do lepszego świata, do znanych gdzieś, z opowieści krajów uprzemysłowionych.

Trylogia tekstylna o ważny, niezwykle aktualny tekst. Autor krytykuje w nim patrirchalny porządek świata i skłania ku dyskusji na temat praw kobiet, mówi o przemocy systemu kapitalistycznego. Zadaje bardzo ważne pytania dotyczące poczucia bezpieczeństwa we współczesnym świecie i zastanawia się dokąd nas, jako spoełczeństwo zaprowadzi podejście, w którym tylko pieniądze są w stanie nam je zapewnić.

Dziękuję Agencji Dramatu i Teatru ADiT za udostępnienie książki do recenzji.

fot. materiał własny

 

2 myśli na temat “Widoki z okna. Tom I”

  1. To my dziękujemy, dramat żyje skoro może liczyć na tak znakomite „notatki z lektury” – życzę takich profesjonalnym twórcom spektakli. Warto brać dobry przykład czytania ze zrozumieniem. Dobra robota blogerska. Autor byłby dumny! Tłumacze już SĄ

    Polubienie

Dodaj komentarz