Zatoka suma

Zatoka Suma w reżyserii Agaty Dyczko, to najnowsza premiera Teatru Ochoty w Warszawie. Aktorami spektaklu są artyści wyłonieni w konkursie Polowanie na motyle dla młodych twórców teatralnych.

Samo przedstawienie inspirowane jest książką Jadwigi Rodowicz Pięć wcieleń kobiety w teatrze nō oraz samym teatrem nō, do którego nawiązuje nie tylko treść spektaklu, ale także scenografia. Słowo nō z japońskiego oznacza talent, sztukę i pochodzi od ceremonialnych misteriów towarzyszącym świętom, opowiada o bóstwach i o walce dobra ze złem. Początkowo aktorami teatru nō byli wyłącznie mężczyźni, którzy role kobiece odgrywali w maskach. Motyw maski i przebrania jest mocno obecny w Zatoce suma, jednak role żeńskie odgrywają zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Teatr nō, to muzyka, śpiew, mimika i taniec. W Zatoce… słów było mało, pojawiające się zdania, czy to w wersji wyświetlanej, jako didaskalia, czy wypowiadane przez aktorów stanowiły jedynie pewną eksplikację, czy dopowiedzenie, uporządkowanie. Resztę wydarzeń scenicznych wypełniały właśnie ruch, dźwięk gongów, wymowna mimika, bogata scenografia i futurystyczne makijaże, kostiumy Julity Goździk, szczudła, szeleszczące i błyszczące tekstury stanowiące sedno performatywności i wymowności spektaklu. Scena w tradycyjnym teatrze nō oddzielona była od widowni pasem żwiru. Scenę w Teatrze Ochoty od publiczności separował półprzezroczysty, plastikowy materiał, który izolując akcję w formie sześcianu, wprawdzie przepuszczał obraz, ale jednocześnie delikatnie go zniekształcał, tworząc inne niż realne, linie zakrzywień. W teatrze nō po lewej stronie sceny znajduje się pomost prowadzący do tzw. pomieszczenia lustrzanego, w którym aktorzy przebierają się i zakładają maski. Odpowiednik takiego wnętrza i wspomnianego pomostu znajdziemy również w Zatoce…

teatr-ochoty_fot-kamilaszuba-pl-122

Co do samej treści spektaklu, to mowa tu o inkarnacjach kobiet: boginki, wojowniczki, demona, szaleńca. Każda z nich inna, wszystkie sugestywne, na swój sposób niepowtarzalne – za sprawą kreacji aktorskiej, kostiumu, performatywnych metod wyrazu, kolejno budujące nieprawdopodobieństwa i nadbudowujące nowe warstwy oniryzmu. Tworzą rzeczywistość szalenie zindywidualizowaną, a jednocześnie solidarną i zbiorową; fantazmatyczną równolegle z powołującą się na współczesne, społeczne konteksty kobiecości, podkreślając zarówno realny, somatyczny, seksualny wymiar istnienia, jak i emocje, mentalność, wyobraźnię.

Kolejno pojawiające się na scenie kobiety, to nowe kreacje, zupełnie inne społeczne konteksty, których ucieleśnienia, czy odbicia szukamy w realnym sąsiedztwie, w nas samych. W opisie do spektaklu czytamy o budowaniu własnej tożsamości, o przekroczeniu granic w autokreacji, o pewnego rodzaju wolności, której doświadczamy podczas komponowania swojego ja.

Ja spektakl rozumiem bardziej jako afirmację i empatię, i nie tyle autokreację, co potrzebę, bądź przymus kreślenia siebie na nowo, decydowanie o sobie, pewną niezależność i niepodległość, niesamowitą siłę do wprowadzania zmian, ale także umiejętność adaptacji do zastanego.

teatr-ochoty_fot-kamilaszuba-pl-63

Te pięć wcieleń kobiety, to tak naprawdę jeden człowiek, pięć inkarnacji w jednym ciele, pewna hybryda imaginacji, ciała, odwagi i fetyszu obecnego w każdej z przedstawionych nam kreacji.

Spektakl zaskakuje przemyślaną, promieniującą, fantastyczną i inspirujacą do dopowiedzenia scenografią oraz sugestywnymi kostiumami. Wszystko to tworzy niemałe zamieszanie – przedmiotów, materiałów, kolorów i faktur, bałagan, który sprawia wrażenie intencjonalnego i jedynie pozornego. I o ile w kwestii oprawy zapanowanie nad tym zawirowaniem się udało, o tyle miałam wrażenie dramaturgicznego chaosu, oderwania kolejnych postaci, sytuacji, braku relacji, pewnej marginalności. Trudno zrozumieć było zależności kierujące postaciami, czy tendencyjność i niepotrzebną dosłowność użytych w spektaklu rozwiązań, jak  na przykład czarny worek, czy usypiający kobiety jak pszczoły podkurzacz.

Podsumowując, spektakl próbuje przeformułować szablonowe postrzeganie kobiety, dając jej głośne prawo do samostanowienia, autokreacji z uwzględnieniem jej potrzeb, fetyszów, wolności. Scenę wypełnia fantastyczna gra aktorów i ich futurologiczno – nō kreacje. Przygotujcie się na kosmiczne obrazy, japoński charakter i wyczuwalny, koncepcyjny chaos.

fot. Kamila Szuba

Dodaj komentarz