Cyrkostrada

La strada, wędrostrada, tabustrada, Cyrkostrada! Tak! bo wszystkie te cztery przedrostki strady były, mam wrażenie, inspiracją z której zrodził się pomysł na zaprezentowany 10 grudnia, w Centrum Kultury Zamek, spektakl.

Dlaczego La strada? Bo już w stworzonym przez organizatorów opisie spektaklu możemy przeczytać o impulsie jakim był film Federico Felliniego z 1954 roku o tym właśnie tytule. Dla przypomnienia La strada, to obraz który opowiada o silnej więzi emocjonalnej łączącej cyrkowego siłacza i jego towarzyszkę podróży. Ale to też błazeńska tragedia, w której cyrkowe sztuczki i stylistyka wdzierają się do pokiereszowanej wojną codzienności, gdzie lawiruje się, wije, balansuje niemal jak na cyrkowej linie, pomiędzy radością, a rozpaczą. Zupełnie jak w sobotnim spektaklu.

Dlaczego wędrostrada? Bo obecny jest tu i mocno zaznaczony topos wędrówki, podróży. Podróży przez życie, przez wspomnienia, zakamarki pamięci i duszy, emocje, relacje, przez ból i rozpacz, przez niewypowiedziane zdania, niezadane pytania i niedokonane ruchy.

Tabustrada? Bo spektakl to pole konfrontacji z niewygodnymi, krępującymi dla niezaangażowanej emocjonalnie w temat osoby, z bolesnymi często wspomnieniami aktorów. Bo spektakl to swego rodzaju próba zredefiniowania ekspresji, przede wszystkim ruchowej, performerów, ich społecznej i artystycznej obecności i wypowiedzi.

I w końcu tabu, bo aktorami, o których mowa, którzy prowadzą widza przez kolejne sceny ze swojego życia, to seniorzy – grupa zagrożona wykluczeniem, grupa marginalizowana.

A dlaczego cyrkostrada? A między innymi za sprawą feerii barw, cyrkowej dynamiki i ekspansywności, dziarskiej muzyki i klaunowskich, połamanych ruchów oraz fantastycznych cyrkowych kostiumów wykonanych przez Kuluza Studio,

Gdy tylko połączymy te cztery impulsy, te cztery inspiracje i historie, to kreuje się przed nami Cyrkostrada, spektakl prezentowany w ramach Teatru Powszechnego, czyli całorocznego projektu performatywnego Centrum Kultury Zamek. Projekt ten złożony jest ze spektakli tworzonych przez osoby z grup zagrożonych wykluczeniem ze względu na wiek, pochodzenie, czy stan zdrowia. Powszechność tego przedsięwzięcia oznacza wdrożenie efektów współpracy marginalizowanych grup oraz osób ze środowiska teatralnego w pełną i bez przypisu „inny”, przestrzeń życia teatralnego. Powszechny oznacza też uniwersalny, co odnosi się do procesu twórczego, autokreacji, wyrażania siebie, który przebiega tak samo bez względu na metrykę, miejsce urodzenia, czy posiadanie oceny według ICD-10.

Cyrkostrada, to nie pierwszy spektakl, który powstał w ramach Teatru Powszechnego. Poznańska publiczność miała już przyjemność oglądać tej jesieni, między innymi realizację Terrarium, którą tworzą aktorzy teatru Usta Usta Republika wraz z grupą teatralną Wikingowie – mieszkańcy Ośrodka dla Bezdomnych Nr 1 w Szczepankowie. Kolejny to Na Wysypisku grupy teatralnej Nowi w Nowym pod opieką artystyczną Ewy Szumskiej. Aktorzy tego projektu to uczestnicy warsztatu terapii zajęciowej Przylesie, działające przy Stowarzyszeniu na Tak.

Natomiast wspólnym mianownikiem Cyrkostrady, jak i prezentowanych wcześniej w Centrum Kultury Zamek przedstawień: Upadły Anioły i Święto Wiosny, są aktorzy: seniorzy oraz juniorzy , jak i nazwisko pomysłodawczyni i reżyserki czyli Iwona Pasińska – choreograf, teatrolog, pedagog oraz założycielka Fundacji Movements Factory.

Zaproszenie do projektu dzieci i seniorów wydaje się być bardzo ciekawym zabiegiem. Skonfrontowanie bowiem tych dwu grup oznacza zestawienie dziecięcej beztroski i bezkompromisowości z bogatym doświadczeniem życiowym starszych, którzy przez pryzmat wielu przeżyć widzą całą feerię barw pomiędzy zero – jedynkową czernią i bielą.

Spektakl rozpoczyna głos zza sceny, opowiadający pewną historię… dopiero po chwili rozpoznajemy, że jest to wspomnienie, i po chwili też zauważamy czterokołowy, popychany z wolna przez dzieci, pojazd, na którym siedzi kobieta. Okazuje się, że opowieść ta, to wspomnienie sprzed lat, a pojazd… cóż, może to po prostu pewnego rodzaju wehikuł czasu? I na koniec pytanie: „A co by było gdybym jednak…?”

Pojazd pozostaje na scenie, dzieci i kobieta odchodzą, a w rytm żwawej i dynamicznej muzyki na scenie pojawiają się pełne werwy i wigoru postaci z cyrku. Kolorowi, w prążkach i groszkach, z czerwonymi niemal klauni, nosami, defilują dookoła chwiejąc się na boki, machając rękoma i uśmiechając się w stronę widowni. Nagle muzyka zmienia swój charakter, na powrót staje się posępna i tajemnicza, a ze sceny płynie kolejne wspomnienie, ktoś siada na wehikule i zabiera nas w przeszłość. nNa koniec pojawia się znów to samo pytanie: „A co by było gdybym jednak…?”

Ten rytm towarzyszy całemu spektaklowi. Opowieści przerywane są cyrkowymi pauzami, w których to aktorzy wcielają się w kolejne obecne w cyrku postaci. Raz są to klauni, innymi razem słonie, są też kuce i ich treserka, są balansujący na linie akrobaci i gimnastycy, są klauni i żonglerzy. Ma się wrażenie, że przez te kolorowe przerywniki aktorzy krzyczą do nas „Życie trwa dalej, więc nie trać wiary! Śmiej się!” Efektu dodaje i tę obserwację potwierdza krystalicznie biała scenografia, która przywodzi na myśl białą kartę, tabula rasa, napisz wszystko od nowa i zacznij od początku. Po czym na scenie pojawia się wspomnienie, a w myśli czai refleksja: tylko jak to zrobić po tak wstrząsających i przykrych, jak te wasze, doświadczeniach? Przez uśmiech? Przez wiarę? I znów, jak we włoskiej La stradzie… balansujemy między radością i rozpaczą, nadzieją i rezygnacją.

Seniorzy redefiniują swoje historie, bardzo intymne i poruszające. Zwykłe bo ludzkie, ważne bo osobiste, bo wywierające wpływ, bo obecne. Te historie wracają i tworzą pewną sieć zawieszenia w przestrzeni dawnych zdarzeń i doczesności, poczucia winy, refleksji. To bardzo trudny do udomowienia obszar bo cienkie niczym włos, lecz jednocześnie mocne nici sieci nie pozwalają na całkowite z niej wyplatanie i permanentne zapomnienie.

I to powracające po każdej historii pytanie: „A co by było gdybym jednak…?” gdybym wysłała tego totolotka, gdybym zatrzymała ich wtedy na obiad, gdybym nie poderwał tej pięknej dziewczyny, gdybym nie pojechała wtedy na probostwo… jak wyglądało by teraz moje życie, gdyby do pewnych zdarzeń nie doszło, czy mogłam/em im jakoś zapobiec, czy mogłam/em coś zrobić… i pytanie, które ja sobie zadaje: jak żyć dalej? bo przecież życie toczy się dalej!

Przecież i wprawdzie, bo na końcu i tak gasną światła.

Może właśnie znaleźć swój sposób by te wspomnienia jakoś oswoić? Mam wrażenie, że ten spektakl, który jest efektem długiego procesu przygotowań, jednocześnie stanowiący przestrzeń do autoanalizy w tym właśnie aktorom pomogło. I chyba ten aspekt pracy, tego spektaklu jak i całego projektu – aspekt terapeutyczny jest najwspanialszy i najważniejszy. Nie scenografia, nie choreografia, nie muzyka i światła, a właśnie autorefleksja, praca grupowa i zabranie głosu.

Gratuluję i zapraszam na kolejne pokazy już (albo dla niecierpliwych, dopiero) w marcu.

fot. Materiały CK Zamek w Poznaniu

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: