Inni Ludzie

Pojebany dzień
dzień pojebany od rana,
się plany mu krzyżowały 
jak Marszałkowska z Alejami,
jak z choinki igły na dywanie.
Jak z choinki igły obeszłe na dywanie.
na ołowiane niebo przez firany patrząc;
tyle czekał, a wszystko sie od rana jebie.

Inni ludzie Grzegorza Jarzyny to inscenizacja tekstu Doroty Masłowskiej o tym samym tytule. Autorka za pomocą rymów, hip-hopowego zabarwienia naśladuje język blokowiska, miesza go z popkulturowym bałaganem, natarczywością reklamowych haseł – styl podobny do tego z Pawia królowej, Dwóch biednych Rumunów mówiących po polsku, czy płyty Mister D., diagnozuje rzeczywistość. Grzegorz Jarzyna używa do tego głównie scenografii i muzyki.

Ważna w Innych Ludziach – tych Masłowskiej i tych Jarzyny, jest Warszawa i jej mieszkańcy. Przez trzy dni włóczymy się razem z Kamilem (Yacine Zmit) – głównym bohaterem po stolicy z blachy falistej i opadłych z choinek, igieł. Kamil – ma 32 lata, mieszka tu z matką (Maria Maj), młodszą siostrą (Agnieszka Żulewska). Obie go wkurzają, żadna nie rozumie. Kamil ma półtora koła długu w Playu. Jego plan, to wydać płytę z rapem. Teksty już ma, brakuje mu tylko dobrego bitu. Kamil to taki chłopak, któremu zawsze wiatr wieje w oczy. Nie ma kasy, a tu rachunek za telefon, którego nie ma jak spłacić; nie ma pracy i dziwnym trafem wkręca się w handel dropsami, które potem matka spuszcza mu w ubikacji (z czego on za nie odda). Kiedy łechce go myśl, że ma romans z silikonową, uzależnioną od Xanaxu, żoną swojego bogatego męża, Iwoną (Agnieszka Podsiadlik), ta chce mu zapłacić za właśnie odbyty stosunek. I nawet poderwana w Rossmannie Anecia (Natalia Kalita) nie chce go już dłużej znać. Ktoś, nie wiadomo kto, ale ktoś na pewno, zabrał mu kasę, miłość, godność i marzenia. 

Scenę zajmują trzy prostokąty z blachy falistej – wysokie pod sufit Studia ATM. Przytłaczają scenę i wszystkich, którzy się na niej znajdują. Ten element scenografii prócz tego, że przypomina blaszane zabezpieczenia, płoty, pokryte reklamami ściany, których pełno w stolicy, jest także ekranem, na którym wyświetlana jest akcja. Część wydarzeń dzieje się poza zasięgiem wzroku widzów. Dostępny jest zaś przekaz kamery. Blacha przywołuje wtedy na myśl ogromne billboardy reklamowe. Kiedy zaś wyświetlana jest na niej wymiana wiadomości między Kamilem a Anecią, czy Iwoną, zamienia się w ekran smartfona. 

Kolejne postaci pojawiają się na billboardzie bądź na środku sceny. Pojedynczo – prowadząc monolog, jak ten Macieja (Adam Woronowicz) – męża Iwony:

I tego nienawidził w tym kraju,że nawet jak sam żyjesz jakoś,
na poziomie pewnym,
to i tak ciągną cię w dół
te wszystkie Polaki prosto z pola pastewne.

Albo wszyscy – tworząc coś na kształt teledysku do piosenki. Rapują, tańczą do muzyki Piotra Kurka i Krzysztofa Kaliskiego (w tym miejscu warto wspomnieć, że muzyka jest grana ze stanowiska DJ-a, które znajduje się zaraz obok sceny)

Maciej mówi w swoim monologu o innych, gorszych od siebie Polakach (Woronowicz, w istocie jest w tej roli absolutnie wspaniały i prześmieszny). Masłowska poprzez postać mężczyzny diagnozuje Polaków mu podobnych. To nowobogaccy, u których pieniądze niekoniecznie idą w parze z szacunkiem do innych i udanym życiem rodzinnym. Maciej zdradza swoją drugą żonę Iwonę. Z córką z poprzedniego małżeństwa ma kontakt raczej słaby. Syna, którego ma z Iwoną nie widuje zbyt często – kiedy wraca z pracy (jeśli wraca w ogóle) ten już śpi. Maciej rekompensuje czas, którego nie spędza z rodziną, pieniędzmi. My za to, czyli widownia śmiejemy się z obu tych grup – tamtych Polaków, którzy wkurzają Macieja i tych mu podobnych. Śmiejemy się z Aneci, Kamila, jego rodziny. A z czego się śmiejecie? Zapytam słowami Gogola – Z samych siebie się śmiejecie. Gdy przychodzi ta refleksja, już tak zabawnie nie jest.

MOS_0363

Narratorką wydarzeń jest nie wiedzieć czemu siostra Kamila – Sandra, która pojawia się i kreśli tło wydarzeń. Spektakl puentuje zaś środkowym palcem pokazanym widowni i słowami: I to by było na tyle, gdyby ktoś pytał jak tam jego płyta, ich matka.

Inni Ludzie w reżyserii Grzegorza Jarzyny to tak naprawdę tekst Masłowskiej w teledyskowym, widowiskowym anturażu. Potraktowany bardzo dosłownie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że zabrakło pomysłu na jego interpretację, jakby Masłowska i jej tekst sam w sobie był już wystarczającą miarą sukcesu. Przez to, mimo że bardzo śmieszny i świetnie zagrany (szczególne gratulacje dla Adama Woronowicza, Marii Maj i Aleksandry Popławskiej), spektakl nie mówi nam niczego nowego.

 

Fot. Materiały TR Warszawa

Grudzień 2019

6.12 Rzeczy, których nie wyrzuciłem, reż. Łukasz Barczyk
Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

7.12 Źli Żydzi, reż. Maciej Kowalewski
Teatr Ateneum w Warszawie

7.12 Było sobie życie, reż. Piotr Sieklucki
Teatr Nowy Proxima w Krakowie

7.12 Adonis ma gościa, reż. Fred Apke
Teatr im. Aleksandra Sewruka w Elblągu

7.12 Wigilia Pani Skurcz, reż. Piotr Krótki
Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie

7.12 Jutro przypłynie królowa, reż. Piotr Łukaszczyk
Wrocławski Teatr Współczesny

7.12 Berek, reż. Maja Kleczewska
Teatr Żydowski w Warszawie

7.12 Diabły, reż. Agnieszka Błońska
Teatr Powszechny w Warszawie

7.12 Anioły w Ameryce, reż. Małgorzata Bogajewska
Teatr Ludowy w Krakowie

8.12 Kaspar Hauser, reż. Jakub Skrzywanek
Teatr Współczesny w Szczecinie

12.12 Dwunastu gniewnych ludzi, reż. Adam Sajnuk
Teatr Miejski w Gliwicach

13.12 Biesy, reż. Janusz Opryński
Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy

13.12 Opowieść wigilijna, reż. Justyna Łagowska
Teatr Zagłębia w Sosnowcu

13.12 Cicha Noc, reż. Jan Buchwald
Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu

14.12 Jezus przyszedł, reż. Tomasz Man
Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu

14.12 Dziady, reż. Krzysztof Babicki
Teatr Miejski w Gdyni

14.12 Pasztety do boju!, reż. Natasza Sołtanowicz
Nowy Teatr  w Słupsku

20.12 Polskie rymowanki albo ceremonie, reż. Ewa Rucińska
Teatr Miejski w Gdyni

20.12 108 kostek cukru, reż. Agata Puszcz
Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu

20.12 Serotonina, reż. Paweł Miśkiewicz
STUDIO teatrgaleria w Warszawie

21.12 Wiśniowy sad, reż. Krzysztof Rekowski
Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach

21.12 Pensjonat Pana Bielańskiego, reż. Marek Gierszał
Teatr Polski w Bielsku – Białej

31.12 Dulscy. Tragifarsa kołtuńska, reż. Wojciech Malajkat
Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

31.12 Okno na parlament, reż. Marcin Sławiński
Teatr Nowy w Zabrzu

 

fot. mat. Teatr Żydowski w Warszawie

Listopad 2019

8.11 Czarna skóra, białe maski, reż. Wiktor Bagiński
Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu

8.11 Szekspir/ Wyspiański „Hamlet”, reż. Bartosz Szydłowski
Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

8.11 28 dni, reż, Kamila Siwińska
Teatr Polski w Poznaniu

9.11 Letnicy, reż. Maciej Prus
Teatr Narodowy w Warszawie

9.11 Szczęściarze, reż. Tadeusz Kuta
Lubuski Teatr w Zielonej Górze

9.11 Emigracja, reż. Paweł Świątek
Teatr Nowy w Zabrzu

9.11 Chciałbym nie być, reż. Adam Ziajski
Teatr Nowy w Poznaniu

9.11 Baśń o pięknej Parysadzie i o ptaku Bulbulezarze, reż. Jarosław Kilian
Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

9.11 Tango Piazzolla – marzenie, reż. Jan Tomaszewicz
Teatr im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim

9.11 Mur, reż. Justyna Sobczyk
Teatr Polski w Bydgoszczy

9.11 Dymny, reż. Krzysztof Materna
Teatr Polski w Szczecinie

9.11 Niepodlegli, reż. Piotr Ratajczak
Teatr Collegium Nobilium w Warszawie

9.11 Nocni Pływacy, reż. Pamela Leończyk
Teatr Nowy Proxima w Krakowie

9.11 Klasyczna koprodukcja, reż. Jacek Głomb
Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy

12.11 Wilq Superbohater, reż. Remigiusz Brzyk
Teatr Śląski w Katowicach

15.11 Chroma, reż. Grzegorz Jaremko
STUDIO teatrgaleria w Warszawie

15.11 Uciechy staroPolskie z kuzynką rzymskiej Wenus Wenerą, reż. Daria Kopiec
Teatr Nowy w Łodzi

15.11 Smutki tropików, reż. Katarzyna Łęcka
Teatr Polski we Wrocławiu

16.11 Ermida albo Królewna pasterska, reż. Jan Nowara
Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie

16.11 Samobójca, reż. Katarzyna Deszcz
Teatr Dramatyczny w Białymstoku

16.11 Wojownik, reż. Grzegorz Bral
Teatr Pieśń Kozła we Wrocławiu

22.11 Dziady, reż. Janusz Wiśniewski
Teatr Polski w Warszawie

23.11 Ach, jakże godnie żyli, reż. Marcin Liber
Teatr Powszechny w Warszawie

23.11 Noc Helvera, reż. Agnieszka Baranowska
Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie

24.11 Równina wątłych mięśni, reż. Renata Piotrowska-Auffret
Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie

28.11 Pekin, reż. Agata Biziuk
Teatr Żydowski w Warszawie

28.11 Matka Joanna od Aniołów, reż. Jan Klata
Nowy Teatr w Warszawie

29.11 Przybysz, reż. Wojciech Kościelniak
Teatr Collegium Nobilium w Warszawie

29.11 On wrócił, reż. Robert Talarczyk
Teatr Śląski w Katowicach

29.11 Ptak, reż. Magda Drab
Teatr Polski w Bydgoszczy

29.11 Atlas wysp odległych, reż. Łukasz Zaleski
Teatr Fredry w Gnieźnie

29.11 Wesele, reż. Wojtek Klemm
Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu

30.11 Wyspa Kaliny, reż. Agata Puszcz
Teatr Polski w Bielsku-Białej

fot. mat. Teatru Pieśń Kozła

Mistrz i Małgorzata

Mistrz i Małgorzata to dzieło życia Michaiła Bułhakowa, nad którym pracował prawie 12 lat. Prekursorski dla rozwoju współczesnej powieści, utwór. Wielka, czysta miłość, szatan w stolicy ateizmu, totalitaryzmu, fantastyka mieszająca się historyczną wiarygodnością, odwołanie do znanych symboli. Powieść przewrotna, niestereotypowa. Nie dziwi więc fakt niesłabnącego zainteresowania teatru tym dziełem. Mistrza i Małgorzatę w swoim repertuarze ma lub miał prawie każdy teatr miejski. Inscenizacji doczekało się także Opole. 

Mistrz i Małgorzata ma trzy podstawowe plany czasowe i odpowiadające im grupy bohaterów: akcja toczy się w Moskwie połowy lat dwudziestych ubiegłego wieku, w Jeruszalaim, czyli czasie historycznym oraz w czasie metafizycznym, czasie wieczności, zaświatów, symboli. Poza tym w różnego rodzaju zapowiedziach, przepowiedniach pojawia się także czas przyszły, a na balu u Wolanda bezczas. Łącznikiem pomiędzy tymi światami jest szatan. Przedstawienie akcji toczącej się w różnych czasach to duże wyzwanie dla teatru. W opolskim spektaklu w reżyserii Janusza Opryńskiego poradzono sobie z tym za pomocą mobilnej scenografii autorstwa Jerzego Rudzkiego, dzięki której aktorzy razem z jej elementami mogli swobodnie poruszać się pomiędzy wspomnianymi czasami. Jedyną stałą częścią był podwieszony pod sufitem duży sześcian, który pełnił rolę ekranu do wyświetlania wizualizacji (Aleksander Janas, Paweł Szarzyński / kilku.com). Prócz tego, sześcian to księżyc, który tak w powieści Bułhakowa jak i w spektaklu jest niemym świadkiem wszelkich wydarzeń i jednocześnie potężnym symbolem magicznym, łączonym z siłami nieczystymi, jak również symbol wyzwolenia, spokoju. Na ekranie/księżycu została wyświetlona także jedna z przepowiedni Wolanda na temat przyszłości, pojawiły się obrazy wojny i kadry z przemów polityków (Baracka Obamy, czy Donalda Trumpa).

71187003_3078627245540936_1767082182754435072_n

Miłość i wolność

Miłość to przede wszystkim Małgorzata i czarująca, inteligentna rola Magdaleny Maścianicy, Małgorzata jest uosobieniem miłości i miłosierdzia, a u Opryńskiego także cierpienia – Małgorzata kocha ponad wszystko i jednocześnie mocno cierpi, co prawda ocalenie miłości i Mistrza (Michał Kitliński) nie ma dla nie ceny, ale wiele ją kosztuje. Wszak zgadza się być gospodynią balu u szatana, zawiera z nim pakt, staje się czarownicą, opuszcza miasto i za świtą Wolanda, na miotle udaje się w zaświaty. Scena lotu mogłaby być bardzo wzruszająca, gdyby nie akrobatyczny taniec na fioletowych wstęgach, w którym Maścianicę wyręczyła Martyna Pytel. Niestety zabieg ten, który miał pewnie w poetycki sposób interpretować przemianę kobiety stał się przesadzonym i kiczowatym efekciarstwem.

Małgorzata w opolskim spektaklu za miłością i do miłości cały czas pędzi – dosłownie i w przenośni – w drugiej połowie przedstawienia ma miejsce piękna scena, w której naga Małgorzata biegnie wokół sceny/miasta/świata, tak jakby bycie w ruchu dawało jej wolność. Może to samo dążenie, a nie dotarcie do miłości jej tę wolność daje?

Szatan i zło

Szatan w najprostszej interpretacji to Woland (Rafał Kronenberger) i jego świta: Behemot (Katarzyna Osipuk), Korowiew/Fagot (Radomir Rospondek) Azazello (Kacper Sasin) i Hella (Monika Stanek). Woland w opolskim spektaklu jest tajemniczy, wręcz mistyczny, przesuwa się po scenie pozostawiając za sobą jedynie szum gitary basowej. Gitara jest tu atrybutem niczym złamane anielskie skrzydło. Jeden element, kilka prostych dźwięków kreślonych na scenie przez Kronenbergera oplotły cały spektakl czymś w rodzaju melancholijnego niepokoju. Woland nazywa sam siebie Profesorem Czarnej Magii, a jej pokaz daje również w opolskim teatrze. Tu banknoty sypią się z kieszeni spacerujących pod sufitem linoskoczków (Jakub Bałdych/Grzegorz Hoffmann, Michał Głos). 

Sam Woland nie wydaje się być zły. Sprawia wrażenie raczej opanowanego, metodycznego, wręcz sprawiedliwego. To Moskwa i jej mieszkańcy są źli: piszący liche poematy, Iwan Bezdomny (Artur Paczesny), który wolność literacką sprzedał na zamówienie komunistycznej władzy; chciwy, zakłamany niedowiarek Semplejarow (Leszek Malec) i jego ubrana w szal z lisa, żona (Beata Wnęk-Malec) – wyjawienie Semplejarowej prawdy o podwójnym życiu jej męża, jej szczebiot i zawodzenie są zabawne, choć bardzo przewidywalne; wreszcie donosiciel Berlioz (Leszek Malec). To system polityczny, który narzuca jedyną słuszną wizję świata (Jezus nigdy się nie narodził, a Woland jest wynikiem zbiorowej halucynacji) jest zły. Szatan i jego diabły nie nakłaniają ludzi do nieprawości. Ich obecność jedynie obnaża ich niegodziwość, hipokryzję, materializm. 

72408801_3078627102207617_4145770783655854080_o

Odpowiedzialność wyboru

Wyborów dokonują wszyscy – mieszkańcy Moskwy, Małgorzata, Mistrz… to naturalne. Jednak wątek wyboru pomiędzy dobrem i złem, prawdą i fałszem, postępowanie w zgodzie z własnym sumieniem a podporządkowanie woli większości najwyraźniej zaznaczony jest w wydarzeniach historycznych. 

Spotkanie Piłata (Andrzej Jakubczyk) i Jeszui Ha-Nocri (Michał Kitliński) odbywa się w jednej z pierwszych scen spektaklu. Piłat ubrany w biały lekarski kitel z rubinowym podszyciem przesłuchuje Chrystusa w szpitalnej sali. Jeszua jest tu bardzo ludzki, doczesny, próbuje wytłumaczyć Piłatowi, że nie zrobił niczego złego, choć wychodzi mu to dość niezdarnie. Wzbudza w Poncjuszu współczucie, a jego obecność działa na Piłata kojąco – pomaga w opanowaniu silnego, nieustannego bólu głowy (na twarzy Jakubczyka widać wręcz fizyczne cierpienie). Mimo to skazuje Ha-Nocri na śmierć. Jakubczyk świetnie radzi sobie z niełatwą rolą człowieka przeżywającego wewnętrzny konflikt. Jego zachowanie jest skrajne – raz krzyczy, innym razem szepcze, jest zamyślony, filozoficzny, zaraz potem energiczny i mocny. To wszystko bardzo dobrze obrazuje jak głęboki dysonans wywołuje wybór – kierowanie się ludzki mi uczuciami, czy dokonanie wyboru w zgodzie z wymaganiami prawa.

Dosłowność

Cały spektakl prócz kilku zgrabnych scen, jest w zasadzie bardzo dosłowny i przewidywalny. Aktorzy mówią o burzy – z głośników słychać grzmoty, lekarz daje zastrzyk pacjentowi – z przesadnie dużej strzykawki tryska woda, na środku sceny odbywa się dialog Piłata i Jeszui – reszta postaci zastyga wokół w bezruchu, a pojedyncze światło pada na centralną dla sceny postać. 

Opolski Mistrz i Małgorzata stanowi wierną inscenizację powieści, choć Woland dostaje gitarę basową, Hella strój seksi pokojówki, a Piłat sądzi Jeszuę w lekarskim kitlu. Widzom nie zadaje się innych niż Bułhakow pytań, nie poszukuje innych, niż te dostępne w opracowaniach lektur, znaczeń, czy treści (tu nasuwa się refleksja o zasadności i sensie tworzenia inscenizacji w ogóle). Z jednej strony to teatr dobrego aktorstwa, z drugiej kicz i przesada podniebnych akrobacji. 

fot.  Edgar de Poray

Październik 2019

4.10 Hiroshima/Love, reż. Julia Holewińska
Biennale Warszawa

4.10 Smok!, reż. Jakub Roszkowski
Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

5.10 opportunity, reż. Agata Koszulińska
Teatr Nowy Proxima w Krakowie

5.10 Nadbagaż, reż. Rafał Matusz
Teatr im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim

5.10 Królowa. Freddie – jestem legendą, reż. Piotr Sieklucki
Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie

5.10 Przyszedł mężczyzna do kobiety, reż. Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska, Wojciech Rogowski
Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie

5.10 Rodzina, reż. Rafał Sisicki
Teatr Dramatyczny w Płocku

5.10 Nadchodzi chłopiec, reż. Marcin Wierzchowski
Narodowy Stary Teatr w Krakowie

6.10 Mistrz i Małgorzata, reż. Małgorzata Warsicka
Teatr Polski w Bielsku – Białej

10.10 Wszystko płynie, reż. Janusz Opryński
Teatr Soho w Warszawie

11.10 Grochów, reż. Łukasz Lewandowski
Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy

11.10 Plotka, reż. Cezary Iber
Teatr Miejski w Gliwicach

12.10 Bajka o Bajce. Szczęśliwy koniec, reż. Ewa Ignaczak
Teatr Gdynia Główna

12.10 Karmaniola czyli od Sasa do lasa, reż. Paweł Aigner
Teatr Wybrzeże w Gdańsku

12.10 Czarne wdowy, reż. Józef Opalski
Teatr Miejski w Gdyni

12.10 Prezydentki, reż. Giovanny Castellanos
Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu

12.10 Kto zabił Kaspara Hausera?, reż. Radosław Stępień
Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi

12.10 Capri – Wyspa uciekinierów, reż. Krystian Lupa
Teatr Powszechny w Warszawie

15.10 Greta i ostatni wieloryb, reż. Maciej Podstawny
Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu

18.10 Tatuś, reż. Seb Majewski
Teatr Polski we Wrocławiu

19.10 to my jesteśmy PRZYSZŁOŚCIĄ!, reż. Jakub Skrzywanek
Teatr Nowy Proxima w Karkowie

19.10 Historia przemocy, reż. Ewelina Marciniak
Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie

25.10 Materiały do Medei, reż. Jakub Porcari
Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie

25.10 Bierki, reż. Zbigniew Brzoza
Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

25.10 Skowronek, reż. Barbara Misiun
Teatr Dramatyczny w Płocku

25.10 Weekend z R, reż. Andrzej Zaorski
Teatr Polski w Szczecinie

26.10 Teatr Cudów, reż. Artur Hofman
Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

26.10 (HashTak) Witkacy, reż. Patryk Ołdziejewski
Teatr Dramatyczny w BIałymstoku

26.10 Tramwaj zwany pożądaniem, reż. Kuba Kowalski
Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie

28.10 Cicho, reż. Katarzyna Dudzic-Grabińska
Wrocławski Teatr Współczesny

28.10 Audiencja II, reż. Mikołaj Grabowski
Teatr Polski w Bielsku – Białej

 

fot. Natalia Kabanow

Bliscy Nieznajomi 2019. Ukraina

Tegoroczna edycja Spotkań Teatralnych Bliscy Nieznajomi różniła się od poprzedniej nie tylko za sprawą zmiany daty (do tej pory Festiwal odbywał się w maju), ale także zaproszonych do Poznania spektakli. Tym razem były to przedstawienia głównie ukraińskie. Dotychczas w programie Bliskich Nieznajomych znajdowały się produkcje jedynie polskie, wybrane zgodnie z myślą przewodnią/idiomem danej edycji. W tym roku tematem była Ukraina. W Polsce mieszka i pracuje obecnie 1 mln 200 tys. Ukraińców. W samym Poznaniu żyje 100 tys., co oznacza, że co dziesiąty mieszkaniec stolicy Wielkopolski jest ukraińskiego pochodzenia. Agata Siwiak — dyrektorka artystyczna i kuratorka Festiwalu oraz Maciej Nowak — dyrektor artystyczny Teatru Polskiego, mocno podkreślali, że po raz pierwszy od czasów powojennych stajemy się społeczeństwem wielokulturowym, co według mnie jest zjawiskiem absolutnie wspaniałym i wyjątkowym, ale też wymagającym od społeczeństwa pewnej dojrzałości. Dobrze, że polski teatr interesuje się współczesną kulturą i sztuką ukraińską, podejmuje z nią dialog i współpracę. 

Oś Spotkań wyznaczyły spektakle teatralne, a program uzupełniły dwie projekcje filmowe (Donbas i Jazda obowiązkowa) oraz koncerty (Alexandra Malatskovskaja, Karol Firmanty, Vidlunnia, Mikołaj Tkacz, Roman Szumski, Hubert Karmiński, Dawid Dąbrowski i Ostap Mańko) i odbywające się po przedstawieniach, rozmowy z twórcami.

modern

Na otwarcie i zamknięcie Festiwalu zaproponowano produkcje polskie. 

Pierwsza to Modern Slavery zespołu Biennale Warszawa w reżyserii Bartka Frąckowiaka. To teatr dokumentalny, polityczny o współczesnym niewolnictwie, powstały na podstawie materiału zdobytego podczas śledztwa przeprowadzonego przez artystów. Twórcy przy wykorzystaniu środków odsłaniających rzeczywistość, charakterystycznych dla teatru dokumentalnego: nagrań, zapisów rozmów, filmów, dokumentów, akt, fragmentów wypowiedzi specjalistów, mówią o globalnym, a tak rzadko podejmowanym w debacie publicznej, zjawisku handlu ludźmi, nielegalnym wykorzystywaniu do przymusowej, nieodpłatnej pracy. Przytaczają paraliżujące dane z raportu Global Slavery Index, który ujawnia, że w Polsce w 2016 r. żyło ponad 181 tys. nowoczesnych niewolników, co odpowiada 0,476 populacji Polski. Podczas spektaklu przywołują dramat wykorzystywanych przez Mirosława K. do niewolniczej pracy, Ukraińców oraz historię obozu pracy we włoskiej Foggi, gdzie niewolniczo pracowali z kolei Polacy.

Spektakl w zamyśle, scenografii bardzo przypomina Sprawiedliwość Michała Zadary, przedstawienie zrealizowane w ubiegłym roku w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Modern Slavery podobnie jak Sprawiedliwość nie powstał po to, żeby pokazać wydarzenie, ale dokumentalność, performatywność dokumentalności. Pomimo rzetelności przeprowadzonych badań, ogromu przytoczonych danych i w końcu drastyczności tematu, przedstawienie pozostawiło niestety wrażenie przegadanego, przekonującego przekonanych.

lwow

Bliskich Nieznajomych zamknął bardzo dobry spektakl w reżyserii Katarzyny Szyngiery – Lwów nie oddamy. Tytuł sarkastycznie odnosi się trwającego od 2015 roku sporu pomiędzy Polakami i Ukraińcami o  dwa ukryte w skrzyniach lwy, sprzed bramy cmentarza Łyczakowskiego we Lwowie. Jeden z lwów trzyma łapą herb Lwowa z napisem ,,Zawsze wierny”, drugi – z herbem Polski i inskrypcją ,,Tobie, Polsko”. Polacy twierdzą: no komu te lwy co zrobiły, a Ukraińcy badają czy nie mają one charakteru anty ukraińskiego. Lwy pojawiają się w spektaklu kilkukrotnie, ale Lwów nie oddamy opowiada głównie o trudnych, polsko – ukraińskich relacjach, na których ciąży historia, pamięć o konfliktach i wzajemna niechęć… mimo że obecnie więcej nas łączy niż dzieli. 

Spektakl powstał na bazie materiału dokumentalnego, który reżyserka wraz z Mirosławem Wlekłym zgromadzili podczas pracy reporterskiej. Są to nagrania wywiadów z mieszkańcami Rzeszowa (Rzeszowa, bo to produkcja Teatru im. Wandy Siemaszkowej) i Lwowa, czy wypowiedzi cytowane z ankiet przeprowadzonych w jednym z rzeszowskich liceów ogólnokształcących. Z obu źródeł wynika mniej więcej to samo — uprzedzenie. Aktorzy pokazują co i jak pamiętamy i jaki to ma wpływ na nasze relacje, przerysowując utrwalone stereotypy. W spektaklu, uprzedzenia te obrazują dwa obozy aktorów – Polaków i Oksana Cherkashyna – typowa Ukrainka oraz przytoczone przez twórców polsko – ukraińskie konflikty oraz polski i ukraiński narodowiec, recytujący w jednej z ostatnich scen wspólny ksenofobiczny manifest. 

wesele

Spektakli ukraińskich pokazano aż cztery. Pierwszy z nich to Czerwone Wesele Teatru Publicyst z Charkowa – przedstawienie, które performatyką, stylem wypowiedzi, a także kostiumami i scenografią nawiązuje do teatru propagandowego z czasów radzieckich. Tytułowe czerwone wesele to nazwa świeckiego obrzędu celebrującego nowy, rewolucyjny porządek, inspirowany przez awangardowe idee wolności, wspólnoty, równości, wyzwolonej seksualności, emancypacji.* 

Teatr Publicyst za pomocą prostych środków, jak parafraza teleturnieju, ironia, propagandowy musical robotników, żywa gazeta, chcą przepracować i zmierzyć wpływ komunizmu na teraźniejsze funkcjonowanie społeczeństwa ukraińskiego. Na Ukrainie nadal trwa proces dekomunizacji, wyzwalania się z sowieckiej przeszłości, który zdaje się, że w Polsce został już (przynajmniej na tym poziomie, o którym mówi Teatr Publicyst) zanalizowany. Być może dlatego, pomimo pomysłu na rekonstrukcję historyczną, zmiksowaniu jej z sarkazmem, elementami musicalowymi, czy pop kulturowymi, nie wzbudza emocjonalnego pobudzenia. 

piekne

Piękne, piękne, piękne czasy Rozy Sarkisian na motywach Wykluczonych Elfriede Jelinek, Pierwszego Teatru we Lwowie to spektakl o trudnych relacjach rodzinnych, szerzej – społecznych, przesiąkniętych przemocą. Powodem jest wojenna trauma, która zakaża punkty styczne pomiędzy ludźmi agresją i okrucieństwem. Spektakl o tym, że w obliczu traumy wszyscy jesteśmy równi, bez względu na zasoby materialne, intelektualne, czy kulturowe. 

Rzecz dzieje się w Wiedniu końca lat 50. XX wieku i przedstawia trzy rodziny, wszystkie zainfekowane przemocą. W spektaklu kat staje się ofiarą i na odwrót, spokój i cisza zmienia w piekło, a uosobienie dobra zabija z zimną krwią. Odreagowywanie przez zabijanie, kradzieże, rozboje, zdrady, gwałt i manipulacje. Twórcy spektaklu, choć w bardzo chaotyczny sposób, wyjmują na powierzchnię to, co zwykle przemilczane, okryte misterium walki i aureolą poświęcenia dla ojczyzny i wolności.

Piękne, piękne, piękne czasy to prócz ważkości tematu, także pokaz świetnego aktorstwa. 

restauracja

Kolejny ukraiński spektakl to Restauracja Ukraina, niezależna produkcja Niny Khyzhnej i Oksany Cherkashyna. To przedstawienie o wszechobecnej na Ukrainie korupcji, a także patriarchacie i zniewoleniu wynikającym z obu tych zjawisk, o poświęceniu wolności na rzecz schematycznego poczucia bezpieczeństwa. Co warte zaznaczenia, premiera spektaklu odbyła się w ramach Międzynarodowego Dnia Korupcji. 

Dwie bardzo charyzmatyczne artystki, stworzyły spektakl polityczny, który estetyką ironii, humorem, nawiązaniami do popkultury, performuje protest. 

psychosis

I na koniec przepiękny, wzruszający i jednocześnie niezmiernie smutny spektakl Rozy Sarkisian Psychosis na motywach dramatu 4:48 Psychosis Sarah Kane oraz wierszy Anne Sexton i Sylvii Plath. W spektaklu grają twórczynie Restauracji Ukraina – Nina Khyzhna i Oksany Cherkashyna oraz Alexandra Malatskovska. 

4:48 Psychosis to ostatnie dzieło Sarah Kane – przedstawicielki nowego brutalizmu, dzieło w którym mówi o seksie, śmierci, chorobie psychicznej, cierpieniu. To rodzaj monologu wewnętrznego, powstałego na podstawie przeżyć poetki (chorowała na psychozę maniakalno-depresyjną. Zmarła śmiercią samobójczą po napisaniu 4:48 Psychosis). Jej głos podzielony jest w spektaklu na trzy aktorki. Chaotyczne wypowiedzi, mieszają się z rozmowami z lekarzami, kochanką, samą sobą. To inscenizacja próby znalezienia ratunku. 

Spektakl odłożył się w moim ciele na długo, nie dawał zapomnieć. Aktorki za sprawą muzyki, pastiszu, cierpkiego, czarnego humoru pozbawionego uśmiechu, groteskowości przynoszą na scenę sprzeczności – siłę kobiet i ich słabości; szaleństwo, niepokorność i cierpienie; świadomość i chęć wymazania wspomnień, ból, dojmujący ból i humor. Pozytywnym efektem ubocznym spektaklu jest rozprawienie się z patriarchalnym podejściem do roli kobiety w społeczeństwie, rozbicie tabu depresji i afirmacja kobiecej siły oraz prawa do samostanowienia, seksualności – zgodnej z preferencją kobiety, człowieka, a nie takiej jaką przypisano w zgodzie z paternalistycznym postrzeganiem. To zdecydowanie najlepszy, wyjątkowy i najsmutniejszy – w organicznym sensie, punkt tegorocznych Spotkań Teatralnych.

W tym roku, nazwa Bliscy Nieznajomi zyskała absolutnie nowe znaczenie. Bo ludzie, z którymi współżyjemy na co dzień – często mieszkamy w jednej kamienicy, robimy zakupy w tej samej Biedronce, jeździmy do pracy jednym tramwajem, są nam obcy, nieznajomi. Festiwal miał pomóc nam wszystkim – i Polakom i Ukraińcom poznać się nawzajem. Szkoda tylko, że w tak misternie przygotowanym wydarzeniu artystycznym, społecznym zabrakło ukraińskiego tłumaczenia polskich spektakli…

Nie mniej, Bliscy Nieznajomi ze swoim programem idealnie wpisują się w nowe, wspaniałe bo wielokulturowe okoliczności. Agata Siwiak po ostatnim spektaklu wspomniała, że istnieje spora szansa kontynuacji konceptu w rozpoczynającym się właśnie sezonie teatralnym. Z niecierpliwością czekam i trzymam kciuki życząc powodzenia!

* z programu festiwalowego

fot. Marek Zakrzewski

Wrzesień 2019

8.09 Madaleine, reż. Magdalena Kumorek
Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi

08.09 Zaczarowany koń, reż. Robert Dorosławski
Teatr im. Adama Mickiewicza w Częstochowie

12.09 Więcej niż jedno zwierzę, reż. Robert Wasiewicz
STUDIO teatrgaleria w Warszawie

13.09 Wstyd, reż. Wojciech Malajkat
Teatr Współczesny w Warszawie

14.09 Like Fake. Historia, której nie było, reż. Arkadiusz Buszek
Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie

14.09 M-2, reż Daria Kopiec
Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku

14.09 Księżniczka na opak wywrócona, reż. Marcin Hycnar
Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie

14.09 Wszystko w rodzinie, reż. Witold Mazurkiewicz
Teatr Dramatyczny w Białymstoku

14.09 Siła przyzwyczajenia (Cyrk egzystencjalny), reż. André Hübner-Ochodlo
Teatr im. Adama Mickiewicza w Częstochowie

14.09 Czarownice z Salem, reż. Jan Buchwald
Teatr im. Aleksandra Sewruka w Elblągu

14.09 Dług, reż. Jan Klata
Teatr Nowy Proxima w Krakowie

15.09 Beztlenowce, reż. Ingmar Vilqist
Teatr Polski w Bielsku – Białej

15.09 Tajemniczy ogród, reż. Stefan Szaciłowski
Teatr Dramatyczny w Płocku

20.09 Ustawienia ze świętym, czyli rozmowy obrazów, reż. Agata Duda-Gracz
Teatr Collegium Nobilium w Warszawie

20.09 Wycinanki, reż. Yohiro Ichikawa
Teatr Polski w Bydgoszczy

20.09 Projekt Larame, reż. Michał Gieleta
Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy

20.09 Złota Skała. Opowieść o Robercie Brylewskim, reż. Grzegorz Laszuk
STUDIO teatrgaleria w Warszawie

20.09 Koszt życia, reż. Małgorzata Bogajewska
Teatr Śląski w Katowicach

20.09 Róża Jerychońska, reż. Waldemar Zawodziński
Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi

20.09 Damaszek 2045, reż. Omar Abusaada
Teatr Powszechny w Warszwie

21.09 Wykapany zięć, reż. Paweł Szkotak
Teatr Powszechny w Łodzi

21.09 Nowa księga dżungli, reż. Iwo Vedral
Teatr Zgłębia w Sosnowcu

23.09 O co biega?, reż. Marcin Sławiński
Teatr Capitol w Warszawie

27.09 Mistrz i Małgorzata, reż. Janusz Opryński
Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu

27.09 Pierwszy raz, reż. Adam Biernacki
Teatr Nowy w Łodzi

27.09 Księżniczka Turandot, reż. Ondrej Spišák
Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy

28.09 Damy i Huzary, reż. Tomasz Grochoczyński
Teatr im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze

28.09 Zabić prezydenta, reż. Piotr Ratajczak
Teatr Współczesny w Szczecinie

28.09 Antygona w Nowym Jorku, reż. Maciej Marczewski
Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu

28.09 Wreszcie martwy. Wreszcie brakuje powietrza, reż. Karol Klugowski
Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi

29.09 Sen nocy letniej, reż. Anna Sroka-Hryń
Teatr Collegium Nobilium w Warszawie

 

fot. mat. Teatr Nowy Proxima

Chroma. Księga kolorów

Odchodzić razem z kolorami.

Chroma. Księga kolorów to prapremierowy spektakl na podstawie prozy Dereka Jarmana o tym samym tytule, który w ramach MFF Nowe Horyzonty (jako wydarzenie towarzyszące) wystawiono we wrocławskim Teatrze Capitol. Autor książki, to zmarły w 1994 z powodu AIDS artysta awangardowy, malarz, performer, pisarz, reżyser, ojciec nowego kina queerowego, który jako pierwszy w Wielkiej Brytanii zdecydował się w swoich pracach publicznie podejąć temat homoseksualności. Twórca między innymi filmu Blue, który prócz Chromy… stał się inspiracją do powstania wrocławskiego spektaklu. Zapewne dlatego, że nakręcony został w czasie postępującej u Jarmana choroby i stał się swoistym testamentem reżysera. 

Sama książka natomiast, to zbiór esejów, autobiograficzny zapis opuszczających życie artysty kolorów – Jarman w wyniku AIDS zaczął tracić wzrok. nNe widzenie barw to trauma dla malarza i reżysera, który posługuje się nimi w swojej twórczości. Odchodzące kolory, czy wspomnienie o nich to fakt i jednocześnie metafora zbliżającej się śmierci, radzenie sobie z brakiem nadziei, oswajanie z nieuniknionym.

Równość

Temat śmierci i homoerotyczności jest szalenie ważkim wątkiem w kontekście społecznym i politycznym (premiera spektaklu odbyła się tydzień po pełnym agresji i nienawiści ze strony narodowców, Marszu Równości w Białymstoku). Różnice wyznania, orientacji seksualnej, wielkości zaplecza materialnego atomizują społeczeństwo. Śmierć jest czymś, co czyni wszystkich równymi. To ważna myśl płynąca ze spektaklu, którą należy podkreślić!

2019_07_26_FOTO_BTW_PHOTOGRAPHERS_MAZIARZ_RAJTER_“CHROMA_TM_CAPITOL”-307045_1-1

Intro

Do sceny w Capitolu — Restauracja docieramy przez oświetlony na niebiesko korytarz pełen wnęk, w których znajdują się instalacje artystyczne. Jest tam koń, maskotki, lalki. Psychodeliczne, ekscytujące. takie przynajmniej odniosłam wrażenie. Jedynie wrażenie bo niestety nie zdążyłam zatrzymać się ani na chwilę przy żadnej z nich. Razem z resztą publiczności, minęłam je szybkim krokiem, w drodze na widownię. Szkoda… myślałam o tym scenograficznym preludium do spektaklu bardzo długo, nie mogąc odżałować pozbawienia mnie możliwości zatrzymania na nim wzroku na dłużej (autorem scenografii jest Rafał Matusz).

Kolory

Inkorporacja prozy odbywa się za pomocą dwóch aktorów i kamery. Spektakl dzieli się tym samym na przestrzeń realną i wyobrażoną. Przemysław Kozłowski i Błażej Wójcik grają Jarmana (Kozłowski) i jego alter ego (Wójcik), które przeprowadza artystę przez umieranie, które jest jego pielęgniarzem, kochankiem, przyjacielem, powiernikiem, czasami wrogiem. Przede wszystkim jednak pomaga mu w oswojeniu się i pogodzeniu ze śmiercią, z decyzją która zapadła bez jego udziału, z odstawieniem na margines uwagi. Obraz zarejestrowany przez kamerę intensyfikuje doznanie/poznanie, pogłębia go. Jarman tracił wzrok, wyobrażał sobie zapamiętane barwy. Nas natomiast te kolory zalewają, topimy się w nich. Odwrócono w ten sposób niewidzenie Jarmana i zmaksymalizowano to, co żyło wyłącznie w jego umyśle. Jakub Frączek (reżyser świateł) stworzył w ten sposób przepiękną wizualizację i interpretację fantazmatycznego poematu o kolorach. 

Dwójka aktorów przy akompaniamencie muzyki pod kierownictwem Piotr Dziubka przywołuje na scenę kolejne kolory. Zaczynamy od niebieskiego, blue. Przechodzimy przez biały, który był na początku wszystkiego, czerwony — krew, której coraz mniej w żyłach, która płynie przez kroplówkę (podczas czerwonej sceny, Jarnam przywiązany jest  długą rurką kroplówki do kolumny) i czerń, która ostatecznie pochłania wszystko.

Sceniczna interpretacja tekstu zawiera się w rozmowach umierającego artysty ze swoim alter ego — i są to rozmowy o śmierci — oraz w piosenkach (wszak jesteśmy w teatrze muzycznym).

I mimo pięknego męskiego wokalu, niezłego aktorstwa Błażeja Wójcika, świetnej, wspomnianej już pracy z kamerą i światłu, mam wrażenie, że z każdą sceną powoli ulatniała się, uchodziła myśl, zamazywał się pomysł na spektakl.

Obecność

Chroma. Księga Kolorów jest dziełem niezwykle wzruszającym, i mówiąc o nim w kontekście tekstu, niosącym za sobą niezwykły potencjał inscenizacyjny, teatralny. Dziełem, w którym temat odchodzenia zazębia się z ostracyzmem społecznym i wykluczeniem ze względu na orientację seksualną i AIDS. Niestety spektakl w reżyserii Rafała Matusza nie przekracza granic, jest przykładem teatru bardzo tradycyjnego, dosłownego. Mówi i nie pozostawia miejsca na budowanie skojarzeń, analiz. Jest bardzo bliski reprezentacji, przez co daleki od obecności. Podkreślić jednak należy, że temat podjęty przez twórców jest piekielnie ważny, szczególnie teraz, w dobie szalejących wokół osób LGBTQ, czy chorych na AIDS, stereotypów i kłamstw prowadzących do nienawiści. I za to dziękuję! 

fot. BTW Photographers / Teatr Muzyczny Capitol

No.One.Gives.A.Mosquito’s.Ass.About.My.Gig.

Nástio Mosquito, zaledwie trzydziestoletni artysta wizualny, autor performansów, happeningów, projekcji audiowizualnych, angolskiego pochodzenia. W swoich pracach, refleksję nad konfliktami targającymi współczesnym światem miesza z żartem, wyrażając tym samym swoje zaangażowanie polityczne. Jego projekty wystawiane były w największych ośrodkach sztuki współczesnej na świecie — MoMa w Nowym Jorku, czy Tate Modern w Londynie. W Polsce jego prace po raz pierwszy zaprezentowane zostały podczas Malta Festival 2019 (artysta był kuratorem Festiwalu i autorem tegorocznego idiomu: Armia Jednostki/Army of the Individual). To happening Waginokracja, do którego Mosquito zaangażował widzów. Poprosił ich o przesłanie filmów z narodzin ich dzieci, aby stworzyć z nich audiowizualny kolaż. Miał być on hołdem oddanym ludzkiej godności. Drugi ze wspomnianych performansów, to No.One.Gives.A.Mosquito’s.Ass.About.My.Gig, czyli najlepsza sesja karaoke na świecie, zapowiedziana przez kuratora w programie festiwalowym, tak: 

»KARAOKE JEST TO DUPY!!!«. Tak, przez ostatnie 25 lat tak właśnie myślałem o tej pozaspołecznej aktywności.

A teraz…

Nie mam zespołu.

Nie mam wstydu.

Nie mam żadnych interaktywnych umiejętności. Mam w dupie aplauz. Tylko miłość…

Mam coś, czym mogę się podzielić.

Mam piosenki i z nimi najlepszy występ karaoke na świecie.

Cóż…, miałbym, gdyby było to prawdziwe karaoke i gdybym faktycznie znał słowa piosenek.

maxresdefault

Kiedy wchodzimy w do Sali Wielkiej CK Zamek, Mosquito jest już na scenia, siedzi przy komputerze, zarządza muzyką i wyświetlanymi na tyle sceny obrazami. Zaczyna mówić. Mówi szybko, zrywami, tak jakby jego głos nie nadążał z werbalizowaniem myśli, markuje jąkanie. Jego monologi przypominają przyśpieszone nagranie z płyty, która co jakiś czas się zacina.  Formuła performansu ma przypominać prawdziwe karaoke. Z naciskiem na słowo przypominać. Nie jest to bowiem rozrywka do jakiej przywykliśmy, nie ma tu znanych melodii i zafałszowanych amatorskim głosem dźwięków. Muzyka, słowa i zdjęcia/filmy są autorstwa Mosquito i słyszymy je po raz pierwszy, nie włączamy się do jego performansu, choć on bardzo by tego chciał. Artysta próbuje nawiązać kontakt z publicznością, komentuje kasłanie, wychodzenie widzów, czy ich wibrujący w kieszeni telefon. Droczy się z nami, zaczepia nas, prowokuje do reakcji, chce rozmawiać. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie sprawdziłam jednak swojej hipotezy bo podobnie jak reszta festiwalowej publiczności siedziałam cicho na swoim miejscu, uśmiechając się tylko co jakiś czas pod nosem. Kluczem do analizy takiej formuły może być tekst kuratorski oraz wywiad, który z artystą przeprowadziła Natalia Szostak.* Mosquito mówi w nim o powracającej do korzeni, Polsce. Do tradycji, tylko nie tej, do której warto i o której zapomniano. Przypomina o podpisaniu w 1573 roku konfederacji warszawskiej zapewniającej wolność religijną i nazywa Polskę ówczesną cholerną mekką kosmopolitycznego świata. Szuka przyczyny tak silnego zwrotu ku konserwatyzmowi, kraju który w XVI wieku był tak postępowy i tolerancyjny. Mówi: [podpisana w XVI wieku konfederacja] to jest nowoczesne dziedzictwo, którym Polska powinna się chwalić na cały świat. A tymczasem politycy wolą się odnosić do nacjonalizmu, ksenofobii. Nie mogę tego zrozumieć. To według mnie jeden z ważniejszych cytatów tegorocznego Festiwalu.

Poza tym Polacy jako naród, raczej nie są zbyt ekstrawertyczni, otwarci, czy spontaniczni. Dlatego tym bardziej uważam, że Mosquito z premedytacją wybrał performanse, do których podczas Malty chciał włączyć polską, poznańską publiczność. Wszak najliczniejszą podczas Festiwalu była grupa poznańskich widzów właśnie. Pod względem koncepcyjnym przypomina to Drugi Spektakl w reżyserii Anny Karasińskiej z Teatru Polskiego w Poznaniu (premiera 13 maja 2016 roku), którym artystka kpi z mieszczańskości i sztywności Poznaniaków, wyciąga ich ze strefy komfortu.

No.One.Gives.A.Mosquito’s.Ass.About.My.Gig to chaotyczna, głośna sesja przeplatających się ze sobą form: przemowa, muzyka, film, śpiew. Karaoke, banalna rozrywka, która ma nas sprowokować do wyjścia ze swojego zamknięcia i spięcia. Tym razem się nie udało. Ale pewnie to kwestia czasu. W to chcę wierzyć!

Podsumowując, szczerze nie znoszę karaoke, to dla mnie jeden z najgorszych sposobów, w jaki mogłabym spędzać swój czas. Muszę przyznać, że No.One.Gives.A.Mosquito’s.Ass.About.My.Gig. było najciekawszą sesją karaoke na jakiej byłam w życiu i jedyną, którą chciałabym powtórzyć.

* Gazeta Wyborcza nr 126/2019 (31.05.2019)

fot. materiały prasowe Malta Festival 2019

The Foxes

Alice Joana Gonçalves to portugalska performerka, artystka wizualna i co ciekawe, prawniczka. Karierę prawną porzuciła jednak na rzecz sztuki. Studiowała taniec współczesny i klasyczny. Już jej pierwszy spektakl Apocalipse z 2012 roku spotkał się z fantastycznym odbiorem i zdobył nagrodę Young Creator Award 2012. Artystka w swoich pracach skupia się głównie na ciele. Na instynktach, emocjach go pobudzających i nim kierujących. Sama o sobie i swoich projektach mówi: W mojej pracy nie tylko stopniowo skupiam się na fizycznej obecności mojego ciała, ale rozwinęłam ideę własnego ciała jako formy sztuki; używania go jako instrumentu, transformowania go oraz zmieniania jego kształtów, używając moich anatomicznych ruchów w zgodzie z chęciami i potrzebami. To trudne by oddzielić moją sztukę od mojego życia. Moje życie karmi moją sztukę w takim stopniu, gdzie obydwie karmią synergicznie siebie nawzajem – są one jednością, tym samym. Moje ciało przez to staje się dziełem sztuki, rozproszonym zarówno w czasie jak i w przestrzeni, jednocześnie stając się ofiarą i sprawcą nieodzownego napięcia wywołanego jego fizyczną obecnością wydarzającą się w przestrzeni publicznej. Mój proces kreatywny podzielony jest na sferę intymną i sferę publiczną. Zawsze pracuję opierając się na emocji lub doświadczeniu zmysłowym należnym ludzkiej naturze, ostateczny rezultat pracy jest jak surowa emocja.*

Podczas Festivalu Malta zaprezentowała spektakl The Foxes. W krótkim filmie udostępnionym przez stronę Festivalu, mówi słowami wiersza: Jest siła w byciu kruchym. Jest siła w byciu cichym. Jest siła w byciu potrzebującym. Jest siła w byciu romantycznym. Jest siła w byciu wrażliwym. Jest siła w byciu głębokim. Bycie prawdziwym to jest siła. 

The Foxes jest kontynuacją spektaklu The Hunting z 2013 roku. Te dwa projekty opierają się na idei ciała, jako nośnika przeszłości. Żałuję, że nie miałam okazji zobaczyć pierwszej części historii, z którą The Foxes tworzy artystyczną całość.

23.06 : Alice Joana Gonçalves, The Foxes : fot. Maciej Zakrzewski 4

Na scenie nie znajduje się nic prócz dwóch stołów, które tworzą coś w rodzaju schronienia, oparcia, ochrony. Najpierw dla jednej kobiety, potem dla dwóch. Performans ten to gra dwóch nagich ciał, ciepłego, punktowego światła, sugestywnej muzyki i cienia. Ich ciała, ruch są bardzo eteryczne, tajemnicze, ale nie w wymiarze erotycznym. Są dziełem sztuki i narzędziem sztuki jednocześnie. Ludzkie i zwierzęce, jak podświadome i naturalne są instynkty. Już zresztą sam ruch, którym jedna z performerek otwierając spektakl skrada się przez scenę, przywodzi na myśl polującego drapieżnika — skupiona, czujna, bezszelestna, ostrożnie stawia każdy krok, wykorzystując do tego najmniejszy nawet mięsień. Brak w tym jednak napięcia, z jakiegoś powodu wiemy, że kobieta nie ma na celu łowów. Raczej inkorporuje nie swój ruch by sprawdzić możliwości swojego ciała. 

Spektakl dzieli się na trzy wyraźne części. Każda z nich mówi o cielesności i jej kruchości, a całość jest procesem. Pierwsza część, to przekraczanie materii — tak własnego ciała, przez to, że  porusza się nienaturalnym dla niego ruchem, jak i materii w sensie dosłownym — przedmiotu, przeszkody (w tym przypadku stołu). Druga część, to wtapianie się w materię, przystosowywanie swoich ruchów, ciała do kształtów z zewnątrz. Niezwykła plastyczność, która pozwala na oplatanie swoim ciałem przestrzeni wokół, tworzenie z nią całości.  Trzecia część, w której na scenie pojawia się twórczyni performansu, jest czymś w rodzaju pojawienia się nowej autonomii i anatomii. Dwie kobiety, dwa ciała, jedna liryczna opowieść, wrażliwość. Kobiety poruszają się synchronicznie, są takie same i różne jednocześnie. Łączy je nagość i cienie ciał, które rzucają. W poetycki sposób przechodzą od równoległości do zaznaczenia swojej wolności. Granice tych zmian, przechodzenie z jednoczesności do niezależności są ledwie zauważalne.

Podczas spektaklu nie dzieje się wiele pod względem akcji, jest ona raczej powolna, subtelna, cicha, łagodna. Sam spektakl trwa zaś zaledwie 45 minut. Jednak w ciałach performerek, w ich ruchach kryje się niesamowita subtelność i lekkość, której obserwowanie wystarcza za wartką fabułę. To przepiękne, kruche i niesamowite pod względem estetycznym wydarzenie. Bardzo hipnotyzujące. Poetycka opowieść o ciele jako instrumencie do opowiadania historii, ciele jako nośnika przeszłości, ciele jako autonomii.

http://www.alicejoana.com

fot. materiały prasowe Malta Festival Poznań