Jeden Gest

Nasz świat Głuchych jest mały.
Ale możemy walczyć o swoje prawa.
Głusi nie są gorsi od słyszących. Jesteśmy równi.
Mamy język, kulturę.
Dawniej my Głusi byliśmy uciskani przez słyszących.
Teraz są pewne zmiany na lepsze, ale za to jesteśmy podzieleni.
Róbmy tak, żeby świat Głuchych się zjednoczył.
Jestem Głuchy, moją pasją jest miganie,
Jestem dumny z kultury.
Każdy Głuchy jest inny, ale mamy coś wspólnego.
Zjednoczmy się, razem mamy siłę. Mamy siłę.

 

To słowa Hymnu Głuchych – Dawajcie razem! Z wykrzyknikiem na końcu. Zastanawiałeś się kiedyś jak wykrzyknienie ,,brzmi” w języku migowym? Bo biorąc pod uwagę, że nie może to być podniesienie głosu i odpowiednia intonacja, wykrzyknik przestaje być taki oczywisty. W podręczniku języka migowego znajdziesz kilka opisów, jak użyć wykrzyknika – zmarszcz brwi, wychyl się do przodu, otwórz szeroko oczy, rozchyl usta, przybierz wymowny grymas twarzy (cokolwiek to znaczy)… Okazuje się, że nie tylko używanie wykrzyknień nie jest dla Głuchych takie jednoznaczne, jak by się mogło wydawać słyszącym. Weźmy chociażby taki zakup biletu na pociąg, albo standardową wizytę u lekarza, czy zakupy – w codzienności obsługiwanej przez słyszących, dla Głuchych wiele spraw nie jest zwyczajnie naturalnych – do ich załatwienia potrzebują tłumacza, albo… bardzo dużo czasu i nadludzkiej cierpliwości, choć i to nie gwarantuje pomyślności w rozwiązaniu zagadnienia.

I trochę o tym właśnie jest Jeden gest. O świecie języka migowego, o codzienności jego narratorów. Podczas spektaklu, usłyszymy cztery różne historie, czterech różnych osób, które łączy jeden fakt – niesłyszenie. Aktorzy opowiedzą o swoich utrapieniach związanych z niedosłuchem, o tym w jaki sposób nauczyli się funkcjonować i komunikować w dwóch równoległych dla nich teraźniejszościach – wśród słyszących i głuchych. A całość nie jest ani łzawa ani sentymentalna! Jestem pod wrażeniem, jak reżyserowi – Wojtkowi Ziemilskiemu udało się poprowadzić tę piękną, miejscami zabawną opowieść, bez niepotrzebnej, często obecnej w teatrze dokumentalnym,  melodramatyczności.

Zwykle krygujemy się przed przyglądaniem się osobom niepełnosprawnym, osobom z dysfunkcjami, czy jakkolwiek różnym od nas. Boimy naruszyć się naszym gapiostwem niepisanej granicy intymności i taktu. Tu możemy patrzeć do woli! Na obrazy dosłownie malowane rękoma w powietrzu — bo najpierw widzimy tylko ręce aktorów wyrastające z kartonowych ścian, w których wywiercono dziury — jedną małą, przepuszczającą wzrok artystów i dwie duże, mieszczące ich ręce — takie podwójne, obopólne podglądanie. Bardzo zabawne momentami, zresztą! Gapiąc się tak do syta, odniosłam wrażenie, że dłonie aktorów tańczą, że wykonują jakąś ustaloną na próbach, lub improwizowaną choreografię… Fantastyczne było to performatywne wyrażenie języka migowego, nad którym nigdy wcześniej się nie zastanawiałam. Lekkie, obrazowe i unikalne. Bo każdy z aktorów migał to samo, choć zupełnie inaczej! Ta swoistość, nad którą również nigdy wcześniej się nie zatrzymywałam, przypominała odpowiadające różnicom w komunikacji słyszących, wady wymowy, tempo wypowiedzi, specyficzne akcentowanie, czy lokalne naleciałości.

Kiedy znikają podziurawione parawany, poznajemy kolejno właścicieli rąk i ich osobiste historie. Wicemistrzynię Polski w strzelectwie – Jolantę Sadłowską, grafika – Pawła Sosińskiego, miłośnika anime – Adama Stoyanova oraz Martę Abramczyk – działaczkę społeczną.

Jolanta nie słyszy odkąd w czasie II Wojny Światowej zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Mówi niewyraźnie, jej córkę strasznie to denerwuje, dlatego woli migać. Jako wicemistrzyni Polski w strzelectwie do dziś ma pewną rękę.

Paweł pochodzi z bardzo utalentowanej muzycznie rodziny, wszyscy w jego domu grali na instrumentach, on przykładał głowę do nogi pianina. Jest grafikiem, którego brak zawodowego uznania w kraju, zmusił do emigracji do Szwecji. Tam nauczył się szwedzkiego języka migowego, w tak zwanym systemie – jedno słowo za jeden znak. Miga teraz systemem w dwóch językach.

Adam nie słyszy od urodzenia, jego rodzice również. Kocha migać, bawi się tym językiem. W szkole pomijany, uważany za głupka bo przez obce pochodzeni nie rozumiał polskiego języka migowego. Teraz tworzy miganą poezję.

Marta zdecydowała się na implant. Dzięki temu może mówić, nie czuje się już zawieszona pomiędzy dwoma światami (słyszących i głuchych) – może się teraz między nimi swobodnie poruszać.

Warto poznać te historie! warto zobaczyć ten spektakl. Warto też przeczytać jeszcze raz Hymn Głuchych, bo to prawdopodobnie jeden z niewielu tekstów osób niesłyszących.

 

fot. materiały Nowy Teatr w Warszawie